poniedziałek, 18 stycznia 2010

Nauka jazdy na nartach w weekend

Jest takich nauk w weekend od groma. W weekend podobno można się nauczyć nie tylko jazdy na nartach, ale też gry w tenisa, w bilard, w badmintona, a nawet można się w weekend nauczyć... małżeństwa. To z książek.
A kursów wszelkiej maści są tysiące. Do wyboru do koloru. Kursy wszystkiego są złotym interesem i ludzie prześcigają się wprost w chęci zdobycia wiedzy. Łatwej wiedzy? I to nie wiedza? Ale taki zapał ładnie by o nas (gatunku) świadczył, gdyby nie...

Po jednym z takich kursów, kursant-hipnotyzer z Londynu przypadkowo wprowadził sam siebie w trans ćwicząc swoje umiejętności przed lustrem. Nie wiem, czy należy ten wyczyn zaliczyć do kategorii mistrzowskiej, czy zakwalifikować do Nagrody Darwina.
Na szczęście znalazła go żona, zadzwoniła do samego guru, a ten, przez telefon wyprowadził jej męża z transu.

Może zorganizujemy jakiś kurs lewitacji albo co?

16 komentarzy:

  1. W weekend to się można jedynie nauczyć zakładać czapkę na bakier. Ewentualnie siedzieć jak na tureckim kazaniu. Albo kilka innych niezbędnych do życia rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...hahah :)...bardzo mnie rozsmieszyl ten hipnotyzer:))...wogole sobie wyobrazilam, ze stojac przed lustrem i wmawaiajc sobie rozne rzeczy mozna by toalnie zmienic siebie:)...weekendowo oczywiscie!
    ...lustereczko powiedz przecie....:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałem o weekendowych kursach uwodzenia kobiet, rzecz całkiem popularna w USA ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, dwa dni słuchania i potem każda kobieta jest moja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie każda, tylko te nieliczne trudne przypadki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To one też przechodzą kursy weekendowe: jak być łatwiejszą?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne, tam się je uczy odróżniać rzeczywistość od aspiracji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam książkę babci Moniki z 1923 roku, pt. "Hypnoza albo mesmeryzm". Tam są fajne kawałki i o autohypnozie tyż jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mogę polecić kurs, w sumie to cos poważniejszego, ale zajęcia są przednie - psychoterapia. Po tym można rozgryźć wielu ludzi ;)).

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja lubie pochrupać... orzeszki czy cuś a psycho sobie daruje. Hipnotyzer w weekend...hahaha no ubawiłam się. Widać w drugi weekend miało być dopiero jak się z transu wyprowadzić:))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Może gość nie planował kursu dla zaawansowanych?

    OdpowiedzUsuń
  12. A może ten niedoszły hipnotyzer się spóźnił na zajęcia, albo zgubił zeszyt, albo w czasie kiedy mówili o wybudzaniu się to poszedł do WC?
    A ja widziałam kurs - angielski w miesiąc! Kurna chata! To ja ostatnie 30 lat poświęciłam na studiowanie parszywca, którego inni uczą się w cztery tygodnie? Zostało 50 weekendów - warto coś z tym zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja już się pogodziłam z tym, że ci zdolni to w miesiąc robią to, co inni w kilka lat :)

    OdpowiedzUsuń
  14. kurs lewitacji powiadasz? no dobrze, a zatem na początek złapmy się za ręce... :) odlecimy, a potem na chmurkach dosięgniemy innych lewitujących, którzy nauczyli sie lewitować, ale zapomnieli nauczyć się wracać :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Kursy maści wszelakiej mają to do siebie, że niestety muszą być podparte pawdziwą wiedzą kursanta i pewnym zdrowym dystansem do wszelkiej maści guru :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na desce nie jeździ się może prosto jednak kiedy złapiemy podstawy to satysfakcja jest niesamowita. Podstawy złapałem dwa lata temu na zimowisku https://www.naferie.pl/ i już teraz radzę sobie całkiem przyzwoicie.

    OdpowiedzUsuń