poniedziałek, 30 listopada 2009

Wrażliwość

Język, poza tym, że jest dość istotnym narzędziem komunikacji, a więc warto pomyśleć, zanim się go użyje, wyraża nasz stosunek do świata, odzwierciedla nasz sposób postrzegania rzeczywistości i nasze własne wnętrze.

No.

I teraz zastanówmy się przez jedną krótką chwilę. Jak mówi kobieta o przystojnym facecie wartym grzechu? Ciacho, ciasteczko, cukiereczek...
A jak mówią panowie, którzy nie używają akurat jak w sam raz słów nieparlamentarnych w rodzaju lachon lub blachara?
Laska, w wersji pieszczotliwej laseczka.

Laseczka?
Pozostaje mieć nadzieję, że warstwa skojarzeniowa, która się przebija, a wręcz eksploduje z tego określenia, świadczy o tym, że panowie myślą o paniach jako kwintesencji przyjemności.

Tylko czemu, do cholery, laska? Ciasteczko rozumiem, cukiereczek... można polizać schrupać, to przyjemne, sama słodycz i takie milusie określenie... a laska? powariowali! jaka laska? po co im laska, kaleki jakieś czy co?... faceci są jednak dziwni...

P.S. Oczywiście nie ma najmniejszych przeciwwskazań w stosowaniu słów: kobieta, dziewczyna, mężczyzna, chłopak... :)

niedziela, 29 listopada 2009

czwartek, 26 listopada 2009

Dobór naturalny

Funkcjonuje jak wiadomo między kobietami a mężczyznami w celach wiadomych - panie są nawet dodatkowo wyposażone w specjalny detektor, który przy pocałunku błyskawicznie ocenia stan układu immunologicznego całowanego osobnika, przy czym pan wysoce odporny i pasujący jest smaczny, a pan niepasujący smaczny nie jest - ale to przecież nie jedyna forma kontaktów międzyludzkich.
Dobieramy się naturalnie również z nieoblizywanymi znajomymi płci obojga na zasadach dość tajemniczych i z jednymi rozumiemy się lepiej a z innymi gorzej. Dodatkowo w formie kontaktów "gadanych internetowych" chyba najważniejszym czynnikiem jest - tak mnie się przynajmniej zdaje - umiejętność rozmawiania na każdy najdzikszy temat.
Jakby nie patrzeć, zmysły i tak są najważniejsze. W realu można dotknąć, poklepać, polizać, obwąchać, a w necie właściwie robimy to samo, tyle że wirtualnie. Ale badamy się wzajemnie, obwąchujemy zanim zdecydujemy się pogadać bardziej od serca i serio, a czasem wprost przeciwnie wspólnie powydurniać.
O ile chemia w życiu rzeczywistym jest dla mnie naturalna, intuicyjna i wierzę jej jak sobie samej, o tyle w necie trzeba się trochę bardziej postarać, staranniej wybadać... a jednak działa i na dłuższą metę nie da się jej oszukać.
Może wytwarzamy właśnie na drodze ewolucji kolejny "sieciowy" zmysł? :)

wtorek, 24 listopada 2009

Niektórych mężczyzn powinno się dodawać w pakiecie

Tak jak obiecałam, wyznam dziś jedną z moich dziewczęcych tajemnic.
Otóż do gotowania mam stosunek ambiwalentny. Codzienne gotowanie (trzeba najpierw wykombinować co) sprawia mi średnią przyjemność i nie poświęcam na zrobienie obiadu więcej niż 20 minut, bo to strata czasu. Jeśli coś nie da się przygotować i ugotować w takim czasie, to nie wchodzi w zakres moich umiejętności.
Za to lubię jeść. Jedzenie uważam za wielką frajdę. Do frajdy potrzebni są znajomi i coś smacznego, no i sporo czasu na ględzenie.
Na gotowanie zapanowała od kilku lat moda i programy o pichceniu są prawie wszędzie. Ale pichcenie pichceniu nierówne.
Odkryłam niedawno w programie Kuchnia TV absolutny cud natury, który w dodatku mówi po polsku i ciekawie (pichcąc), gotuje i przyrządza to, co lubię czyli duuuużo zielonego, przypraw i jarzynek, nie świni całej kuchni gotując jedno jajko, rozróżnia smaki i zapachy... Co Wam będę długo gadać. Zakochałam się po uszy i chcę takiego Grześka Łapanowskiego w kuchni!
Uważam, że niektóre Grześki powinny być dodawane w pakiecie do piekarników lub kuchenki. Byłabym skłonna się szarpnąć.

poniedziałek, 23 listopada 2009

A było to tak

W studio siedziały panie w składzie panie poranne różne, pani dziennikarka prowadząca oraz pani psychoterapeutka. Formuła programu niezwykle malownicza: pani prowadząca zasiadła jak u fryzjera na krzesełku i zażądała:
- Panie Piotrusiu, dziś loki!
Pan fryzjer, który teraz nazywa się stylistą, przytaknął ochoczo i zabrał się do czesania pani, a pani opowiadała, jak to fajnie jest się lubić i być zadowoloną z życia kobietą.
Panie poranne przytakiwały, że i owszem miło jest być miłym, a przynajmniej uprzejmym dla ludzi, a pani psychoterapeutka wyjaśniła, że tylko ludzie, którzy nie lubią siebie samych zrzędzą i wytykają innym a to, że głupi, a to, że marudni, a to, że leniwi...itd.

Podążając tokiem rozumowania pani psychoterapeutki, jeśli głupek wymyśli kolejny durny przepis dotyczący dziedziny życia, która dotyczy nas wszystkich, powinniśmy okazać entuzjazm, a przynajmniej uprzejmie przytaknąć po to, żeby nie wyjść na ludzi niezadowolonych i nie lubiących siebie.
Jeszcze jeden taki program, jeszcze jedna taka durna psychoterapeutka, jeszcze kilka takich pańć porannych, a skończę jako najparszywsza szowinistyczna świnia! Chrum, chrum!

niedziela, 22 listopada 2009

Niedziela

Niedziela to taki dzień, kiedy można pójść na spacer, poleniuchować, posprzątać, połazić po sklepach, poooglądać ciuszki...
Przed randką kobieta zastanawia się co na siebie włożyć. I po co, skoro jej luby i tak myśli tylko o tym, co ona ma pod spodem?

piątek, 20 listopada 2009

Fantazja

Widziałam dziś w samo południe pana jadącego czerwonym, rasowym cabrio :) Pan miał na oko tak koło 50tki, na nosie okulary przeciwsłoneczne, czerwony, fantazyjny szaliczek pod szyją i gołą głowę z rozwianymi na wietrze siwymi włosami po bokach głowy a na środku tejże łysy placek.
I co? I nic, super. Może jutro przy jego łóżeczku będzie stał rządek pielęgniarek, ale dziś był panem świata :)
Jutro też ma być piękna pogoda. Ciekawe kogo przyniesie? :))

środa, 18 listopada 2009

Pożegnanie z rozumem

Przemysł farmaceutyczny to potęga i bogactwo. Nic dziwnego, że walka idzie na noże. Rywalizować z nim może (poza zbrojeniówką, która bezapelacyjnie jest najbardziej dochodowa) przemysł narkotykowy, kosmetyczny, zabawki, żarcie dla zwierzaków...
I wszystko jest dla ludzi, ale nic nie zastąpi rozumu.
Ludzie mają tę dziwną przypadłość, że w swoim nieskończonym lenistwie umysłowym chętnie się odwołują do Siły Wyższej w wołaniu o... no dobrze, rozum jest ostatnim dobrem, o jakie zazwyczaj proszą.
Ale fajnie jest kupić sobie krem, który likwiduje cellulit i leżąc przed telewizorem, pogryzając ciasteczka, namaszczać się chłonąc życiowe seriale i przeżywając wraz z bohaterami nudne do bólu perypetie. Przecież 80% kobiet potwierdziło skuteczność produktu. Nie znalazłaś się w tych 80%? Nie zadziałało choć wsmarowałaś w siebie 8 opakowań po 40 zeta? I nie zadziała, bo cudów nie ma. Tyłek nieruszany będzie rósł! Takie są prawa natury.
Wyczytałam absolutnie fantastyczny komentarz pewnej wieszczki pod notką Any. Komentarz dotyczy grypy, a w nim autorka wyjaśnia, że ludzkość przechodzi okres transmutacji, oczyszcza się po to, by w roku 2012 wstąpić zbiorowo w piąty wymiar. Dlaczego w piąty, skoro fizycy mówią o istnieniu 11? Licho wie. Ale w najmodniejszej paranoi na rok 2012 widzę wielkie szanse dla przedsiębiorczych. Można się śmiało pokusić o konkurowanie ze wszystkimi najbardziej dochodowymi interesami, czyli:
- wybudować flotyllę promów międzywymiarowych Sokół 2012
- zmusić rządy do kupowania szczepionek "transmutant" i obowiązkowo szczepić wszystkich
- rzucić na rynek pastylki na przeczyszczenie "Linia 5" z hasłem "Bądź smukła w 5 wymiarze"
- wypromować podpaski z 5-ma skrzydełkami, wodę dla mężczyzn "Czar Piątego Wymiaru" i dezodorant "Transmutant Men"
- dla naszych pupilków seria gryzaków Kot Przeobrażony, Pies Transformowany, dla szczeniaków i kociąt osobna seria.... itd. itp

Kulturą zajmę się osobiście. Wydam książkę z cyklu rozwój duchowy pt "Jak bezboleśnie pożegnać się z rozumem" W podtytule Szczęśliwa podróż do lepszego wymiaru czyli I Ty zostaniesz Majem w 2012.

sobota, 14 listopada 2009

Zmiana trasy

Dochodzę do wniosku, że im dalej w las, tym trudniej jest mi odczuwać bliskość z innymi ludźmi. Jako dzieci chyba wszyscy łatwiej nawiązywaliśmy przyjaźnie. Potem przychodzą doświadczenia i trochę odruchowo stajemy się ostrożniejsi.
Czy to znaczy, że nie potrafię ufać ludziom i zaszyłam się w skorupkę, ustawiłam mur? Nie, ani trochę. Jeśli jakaś wzajemna sympatia się objawia, daję kredyt zaufania, jak najbardziej i chyba większość z nas tak postępuje. Ten kredyt jest jednak coraz krótszy i towarzyszy mu zwiększona czujność.
Ostatnio mam jednak wrażenie, że to nie tyle doświadczenia i "gorycz rozczarowań" - których ciężaru w dodatku wcale nie odczułam w życiu, jako osoba dość przytomna na umyśle - sprawiają, że z czasem się lekko izolujemy od innych, a w każdym razie mniej osób dopuszczamy do siebie.
Przyczynę widzę raczej w rutynie. W sumie wygodnie jest tak dreptać utartym, bezpiecznym szlakiem i tak to drepcząc, wręcz szukamy pretekstów, żeby nie zejść z tej ścieżki. Nawet ci, którzy szukają kogoś lub czegoś, wtłoczeni (często na własne życzenie w pewne ramy) przestają dostrzegać i przestają... chcieć zauważyć. Trochę jak kierowca, który zawsze jeździ tą samą drogą.
Zaczyna dostrzegać inne drogi, kiedy mu drogowcy postawią znak zakazu i zmuszą do wybrania innej trasy.
Dobrze jest sobie pozwolić na zmianę trasy, a to leży jak najbardziej w naszych możliwościach. Czasem wystarczy drobny dystans... i ciut odwagi.
A Kraków jest piękny zawsze :)

środa, 11 listopada 2009

Wesołość

Nigdy nie jest tak wesoło, żeby nie mogło być weselej.
Osobiście jest mi weselej, kiedy głupota dostaje po łbie. Tym razem personifikacją głupoty była, po raz kolejny, "kontrowersyjna wokalistka" Doda. Ani ona wokalistka ani kontrowersyjna. Doda przegrała proces o naruszenie dóbr osobistych. Naruszyć miał niejaki Mieszko z Grupy Operacyjnej nazywając Dodę blacharą.
Doda się oburzyła, bo tylko jej wolno się zachowywać jak wulgarnemu lachonowi i pozwała Mieszka, podkreślając, że tak szlachetnie zapracowaną kasę w postaci grzywny od rzeczonego przeznaczy na cele charytatywne. Szlachetny poryw serca szlag trafił. bo sąd uznał, że Mieszko ma prawo do wyrażenia własnej opinii na temat osoby publicznej. No cóż, noblesse (hłe. hłe) oblige.
Mieszko skomentował to tak:

"(...) Doda dobre imię sama sobie odebrała. Zrobiła to przy użyciu trzech narzędzi: wulgarnego sposobu bycia, bazarowego wizerunku i werbalnej biegunki, którą wylewa z ust przy każdej okazji."

Werbalna biegunka? :) A pan prezydent dalej przemawia w tym deszczu.

wtorek, 10 listopada 2009

Jesienne przytulanki

Jesień wcale nie jest zła. Przede wszystkim ma kolory, których nie ma żadna inna pora roku. Ludzie kulą się co nieco, to prawda, ale za to są bardziej przytulaśni w poszukiwaniu ciepła i światła. Latem nie mają tyle czasu na przytulanie, rozpiera ich energia i ciągle gdzieś gna. Jesienią są bardziej skłonni do przycupnięcia w przytulnym miejscu i wymiany ciepła.
A zresztą, żeby nie wiem, jak zrzędzić jesień nas i tak nie ominie :)

sobota, 7 listopada 2009

Człowiek psu wilkiem

Przepisy policyjne są jasne. Wszystko ujęte w paragrafy. Opiekun psa, który spędził i przesłużył ze zwierzakiem kilka dobrych lat, pracując ręka w łapę w warunkach czasem bardzo niewesołych i nie ma co ukrywać - niebezpiecznych, staje przed murem bezdusznych i głupich przepisów.
Zasłaniając się tymi przepisami komendant informuje swojego podwładnego ni mniej ni więcej tylko o tym, że jeśli ten nie weźmie odpowiedzialności również finansowej za swojego psa, to pies zostanie uśpiony. Takie - dosłownie - są skutki przepisu. Oczywiście, że policjant stanie na głowie, żeby nie dać zabić swojego przyjaciela, wyskubie z swojej pensyjki i weźmie zwierzaka na utrzymanie. Czasem pomoże mu rodzina. Co jednak jeśli naprawdę go na to nie stać?
Nie wiem dlaczego organizacje zajmujące się prawami zwierząt nie wykazują (a może wykazują, tylko ja o tym nie wiem?) zainteresowania krzywdzeniem zwierząt w majestacie prawa przez instytucję państwową mającą w dodatku szlachetną misję roztaczania opieki i ochrony nad ludźmi. Może nic dziwnego, że nie radzi sobie z ludźmi, skoro ze zwierzętami nie potrafi.

Czasem rodzice kupują dziecku zwierzaka, żeby go nauczyć odpowiedzialności. Skutki są różne. Ale tak długo jak instytucje państwowe będą jawnie łamać prawa zwierząt. stara prawda, że miarą naszego człowieczeństwa jest nasz stosunek do mniejszych braci, nie będzie brzmiała jak banał.

czwartek, 5 listopada 2009

... Fałsz

Nielubiany i nieceniony przez mnie autor, którego uważam za koniunkturalistę i gościa, co to do perfekcji opanował sztukę mówienia tego, co inni chcą usłyszeć, zwłaszcza Prawd Prostych a Objawionych, czyli P. Coelho, w powieści pt. "Weronika postanawia umrzeć" postawił taką oto diagnozę:

"Istnieje sporo ludzi, którzy rozprawiają o nieszczęściach innych i udają tylko chęć niesienia im pomocy, a tak naprawdę cieszą się z cudzego cierpienia, bo to ich utwierdza w mniemaniu, że sami są szczęściarzami, i że życie jest dla nich łaskawe."

Internet jest rajem dla sępów.

wtorek, 3 listopada 2009

A z żeńskimi bliźniaczkami

rzecz ma się całkiem inaczej, oj całkiem inaczej. Pokażcie mi takiego faceta, który nie chciałby znaleźć się w tym samym łóżku co dwie przecudnej urody siostry bliźniaczki. ;)
Może mężczyźni są jednak bardziej otwarci na różne zjawiska niż kobiety?

poniedziałek, 2 listopada 2009

Idealne zajęcie dla pań

... piłka nożna wcale nie jest wyłącznie domeną panów. Piłkarki nożne ;-) radzą sobie całkiem nieźle. A radziłyby sobie znacznie lepiej, gdyby nie pewien głupi zwyczaj.
Dlaczego wszystkie mają chodzić ubrane identycznie?
Do czego to podobne, żeby 11 kobiet nosiło taką samą kieckę na tej samej imprezie?

niedziela, 1 listopada 2009

Post scriptum do milczenia

Najlepiej czuję się z kimś, kto nie wywołuje przymusu mówienia. Możemy rozmawiać, jeśli nas najdzie ochota, ale nie musimy. Milczenie jest lekkie i naturalne. W każdej chwili można znów podjąć rozmowę, albo zmienić temat...
To jest fajna bliskość :)