środa, 27 kwietnia 2011

Teoretycznie

zdawać by się mogło, że jak ktoś się wypowiada publicznie, to powinien się przynajmniej postarać powiedzieć coś mądrego. A guzik! Wcale nie.

Wydawać by się również mogło, że niektóre zawody wymagałyby wręcz wykształcenia ponadprzeciętnego. Wszystko to bajki. Sztampa, przesądy, bezmyślne stereotypy. Prawnik nie musi być mądry, piekarz nie musi być pozbawiony poczucia humoru.

Przypomina mi się taki dowcip, który mnie osobiście śmieszy bardzo. Szło to mniej więcej tak: Normalnie wstaję rano, patrzę na siebie w lustrze... no kurczę jestem za...sty. Ale dziś to już przeszedłem samego siebie.

P.S. Te głębokie przemyślenia wynikają z rewolucyjnych - jeśli chodzi o odkrycia w dziedzinie fizyki - teorii spiskowych ze skraplanym helem w tle, wysnutych przez pewnego wyjątkowo brzydkiego mecenasa.

P.S.2 A teraz już mnie całkiem podświadomość wciąga w wir skojarzeń (o wspólnym mianowniku) i przypomina mi się ten fragment "Dzielnego wojaka Szwejka", za którym przepadam:
"Zaś staruszek generał dreptał przed frontem w towarzystwie kapitana Sagnera i zatrzymał się przed pewnym młodym żołnierzem, aby rozmową z nim wzbudzić zapał w reszcie szeregowców. Jął go więc pytać, skąd pochodzi, ile ma lat i czy posiada zegarek.
Żołnierz wprawdzie zegarek posiadał, ale ponieważ myślał, że generał chce go obdarować, więc odpowiedział, że nie ma, na co stary zdechlaczek-generał z takim głupkowatym uśmiechem, jakim odznaczał się Franciszek Józef, gdy w podróżach swoich wdawał się w rozmowy z burmistrzami, odpowiedział:
- To dobrze, to dobrze.
Następnie zwrócił się do stojącego obok kaprala zaszczycając go pytaniem, czy jego żona jest zdrowa.
- Posłusznie melduję - wrzasnął dziesiętnik - że jestem nieżonaty.
Na to staruszek generał odpowiedział z miłym uśmiechem:
- To dobrze, to dobrze.
Potem zdziecinniały staruszek wezwał kapitana Sagnera, żeby mu zaprezentował, jak żołnierze odliczają, gdy mają ustawiać się dwójkami, i po chwili słychać było:
- Raz dwa, raz - dwa, raz - dwa...
Bardzo się to staruszkowi podobało. Miał nawet w domu dwóch pucybutów, których ustawiał zwykle przed sobą i kazał im odliczać: „Raz - dwa, raz - dwa...”
Takich generałów miała Austria bardzo wielu".

P.S.3 - W szwejkowej Austrii czuję się jak u siebie w domu.

piątek, 22 kwietnia 2011

Znowu

Mam wrażenie, że czas dostał kopa i zapycha jak dziki. Nie możemy już narzekać ani na chłód ani na krótkie dni.
Trzeba sobie znaleźć inny powód do stękania ;)
Kupiłam na święta mazurka. To jedyna tradycja świąteczna, jaką uprawiam. Kupuję i pożeram mazurki. Oczywiście dzielę się, żeby nie było, że sama. Te kupowane mają to do siebie, że są słodkie jak ulepek i zawsze mnie fascynują ich barwy. No w życiu bym sama czegoś takiego nie osiągnęła. Nie wiem, co tam sypią i nawet chyba niekoniecznie chcę wiedzieć.
W zeszłym roku miałam bardzo kobiecego mazurka w kolorze wczesnej Barbie czyli różyk przyprawiający o ból zębów. W tym roku będzie bardziej wiosennie, czyli na zielono,choć ta zieleń nieco jadowita. Ale co tam. I tak zjem :)
Uściski świąteczne dla Was!!

wtorek, 12 kwietnia 2011

Z tego nawału pracy.

musiałam przegapić moment, kiedy noszenie namiotu po ulicy nabrało głęboko symbolicznego znaczenia.
A może po prostu przegapiłam tę książkę, film, gdzie o tym pisali albo co...
Jeszcze moment i nadrobię ;)

środa, 6 kwietnia 2011

Wulgarność

Zostałam właśnie pouczona przez słownik worda, że wyraz "posuwając" jest uważany za wulgarny.
W związku z tym nie mam pojęcia, do czego tym razem się posunie sierżant detektyw z policji w Montrealu, skoro "Podróż miała trwać prawie dwa miesiące i sierżant detektyw z policji miejskiej w Montrealu musiał ją twardo wynegocjować posuwając się do gróźb..."

Groźby najwyraźniej nie robią wrażenia na słownikach. Może robią na przełożonych, w przeciwnym razie słabo widzę tę podróż.