ogólnopolskiego szlachectwa nie wypadało, żeby się państwo wyrażało nieszlachecko. Wielki problem miał z tym pewien mój kolega, świeżo upieczony szlachcic. Chciał się wyrażać z pańska, bo w końcu nosił sobie sygnet nie od parady, więc gdy łaziliśmy kupą po dzikich ostępach bieszczadzkich i zmożeni co nieco - a nie było wtedy tak, że co chwila luksusy i hotele i Macdonaldy - zapragnęliśmy odpocząć i zjeść, postanowił stanąć na wysokości zadania i zdobyć pożywienie jak to prawdziwy mężczyzna a do tego szlachcic.
Zawołał więc do chłopa zbierającego ziemniaki na polu:
- Oraczu polski, a nie sprzedalibyście nam trochę tych kartofelków?
Chłop gonił nas z widłami przez pół pola klnąc straszliwie.
No cóż, szlachcicem trzeba się urodzić ;)
Nie poznał się chłopina prosty ..... A może miał jakies zaszłości ze szlachcicem w historyjkach rodzinnych?
OdpowiedzUsuńA mi oprócz usilnego doszukiwania się arystokratycznego pochodzenia bardzo podoba się: "A u nas w Warszawie...." (a niekiedy nawet i "u nasz" haha)od tzw. naleciałych warszawiaków co to pędzą po kartofelki do mamusi w niedzielę.
To ja przekornie chłopka z dzida pradziada i na wszelki wypadek nie będę sprawdzać..:)))
może akurat ten prosty chłop był potomkiem Jakuba Szeli i mu się włączył lokalny patriotyzm? a słyszałaś o procesach z odzyskiwaniem utraconych dworów i pałaców, żeby je potem móc za ciężkie pieniądze sprzedać na luksusowe hotele?
OdpowiedzUsuńNo i się chłop obraził na ,, oracza ,, ;)))) Wydumał sobie , że go miastowy ze sraczem skoligacił ;)))) Hahahahahahahaha nie no popłakałam się ze śmiechu na wyobrażenie sobie tej sytuacji ;)))
OdpowiedzUsuńno tak lepiej być urodzonym szlachcicem niż szlachectwo nabyć...
OdpowiedzUsuńczytając przypomniaj mi się dowcip o kobiecie co woła do chłopa na polu-"babolu która godzina...
nie widzisz k.... z miasta że dochodzi dwunasta"