piątek, 4 czerwca 2010

Skąd się wzięły dyskusje na temat różnic?

Adam i Ewa tworzyli idealną parę:
On nie musiał wysłuchiwać, za kogo ona mogła wyjść za mąż.
Ona nie musiała wysłuchiwać jak gotowała jego matka.

Różnice widziano zawsze, bo takich różnic trudno nie zauważyć, choćby gołym okiem. Świat turlał się utartymi ścieżkami, aż pewnego pięknego dnia, kobiety postanowiły przekonać mężczyzn, że choć inne, to wcale nie są od nich gorsze. W nowoczesnym społeczeństwie rola kobiet zaczęła się gwałtownie zmieniać. U podstaw tych zmian był rzecz jasna ruch feministyczny, który rozpoczęły jeszcze w XIX wieku amerykańskie i angielskie sufrażystki. W wieku dwudziestym pojawił się ruch zwany feminizmem socjopolitycznym, który polegał przede wszystkim na walce z dyskryminacją kobiet oraz wszelkimi przejawami nierówności zachodzącymi sferze społeczno – kulturowej, między innymi prawo wyborcze. Mniej więcej w latach sześćdziesiątych XX wieku, pojawił się inny nurt tzw. feminizm akademicki. Charakteryzowała go postawa intelektualna wobec zjawiska płci. Ten nurt postawił sobie za cel stworzenie podbudowy myślowej dla feminizmu socjopolitycznego.
Nawiasem mówiąc twórcą terminu „feminizm” był Charles Fourier (1772-1837), krytyk kapitalizmu i socjalista utopijny. W jego pojęciu „feminizm” oznaczał prawo każdej kobiety do posiadania czterech kochanków równolegle. Było to jedno z pierwszych wyraźnie sformułowanych praw człowieka. Dlaczego akurat czterech, tego dokładnie nie wiadomo. W każdym razie termin pozostał, choć jego definicja się zmieniła, i to radykalnie. Tyle tytułem dygresji.
Wracając do feminizmu akademickiego i lat 60. wraz z jego postulatami pojawiły się nowe problemy. Mianowicie wyszło szydło z worka i okazało się, że nie wystarczy rozgraniczyć płeć biologiczną, ponieważ bardzo istotne są relacje zachodzące w społeczeństwie i kulturze, czyli tak zwana płeć kulturowa i płeć społeczna określane mianem gender.
Wyodrębniono wreszcie trzy podstawowe kategorie podziałów między płciami:
Pierwsza z nich uznaje płeć biologiczną za podstawową, decydującą o funkcjonowaniu człowieka w przestrzeni społecznej. Druga jest kompromisem: płeć biologiczna jest pierwotna, jednak płeć kulturowa pełni w życiu istotną rolę, będąc czynnikiem konstruującym tożsamość człowieka. Trzecia natomiast całkowicie odrzuca jakikolwiek wpływ płci biologicznej na kształtowanie tożsamości uznając, że jedynie płeć kulturowa wpływa na tożsamość jednostki.
Każdy może samodzielnie zdecydować, która wersja jest mu bliższa opierając się na podstawach naukowych, socjologicznych i kulturowych oraz własnym doświadczeniu. Badacze nie są zgodni co do tego, więc i my, zwykli zjadacze chleba nie musimy. Badania tymczasem rozwijały się nadal i z czasem dowiodły, że również w ramach danej płci sprawy nie są całkiem proste, bowiem jak wiadomo nie wszyscy stuprocentowo czujemy się kobietami bądź mężczyznami.
Płeć biologiczna jest z pewnością czynnikiem pierwotnym, trudno jednak wykluczyć znaczenie czynników społecznych i kulturowych, które nieuchronnie towarzyszą każdemu z nas w kolejnych etapach życia. Toteż nie będziemy ich pomijać w tej wędrówce przez zawiłości naszych wzajemnych, damsko-męskich relacji, przepychanek i chwil zgody, kiedy to kochamy się jak pies z kotem.

Ale po kolei. Nie zapominajmy, że to różnice przyciągają nas do siebie.
Na początku była randka.

P.S. Przedstawię Wam kilka fragmentów książki przygotowywanej do druku, ponieważ jestem ciekawa Waszej opinii. To tak w ramach zabawy-doświadczenia.

24 komentarze:

  1. No to się porobiło... W życiu bym nie pomyślała, że mam tyle płciów;) Dobrze, że jakoś wszystkie się ze sobą dogadują:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i teściowych nie było;)Złożony temat.Druga teoria podziału jest mi najbliższa.Wpływ środowiska,kultury a nawet rodziny i religii jest olbrzymi.Nie zależnie od płci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czterech naraz? No proszę, kolejny niepodważalny dowód na to, że feministki to samo zło wcielone, wąsy, nieogolone nogi i najlepiej z daleka od tego, bo nie dość, że ma to nieuporządkowane w głowie (nienawidzi facetów, a chce mieć 4 naraz?) to jeszcze jest nieobliczalne i gubi się w zeznaniach.
    A kobiety? To zupełnie insza inszość, nie ma na tym świecie nic piękniejszego niż kobieca kobieta, która uśmiechnie się kiedy przepuścisz ją w drzwiach albo szepnie bez skrępowania słówko, żeby wnieść jej ciężkie zakupy na 4te piętro.. Najważniejszy minus feministek jest taki, że nie pozwalają alby przy nich facet czuł się jak facet. Poświęcają całe życie na to, żeby udowodnić, że one też mogą, też potrafią, nie są gorsze itd. Ich sprawa, ale to głupie, bo tak naprawdę jako kobieca-kobieta albo męski-mężczyzna mamy większe szanse powodzenia w życiu, trzeba tylko wiedzieć jak wykorzystać swoje atuty i zminimalizować słabe strony swojej płci. Tyle, że trzeba jeszcze takim BYĆ, a nie plątać się w te i we-w-tę szukając "komu by tu jeszcze dopiepszyć", nie mając pomysłu na siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam z uwagą do momentu "4 kochanków". Potem jakoś mnie rozkojarzyło ;):):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak było dawno :D Teraz się zmieniło. I to tylko definicja, nie praktyka :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam jestem ponad podziałami.. świetnie skopię ogródek w zamian za ugotowany przez mojego mężczyznę obiad, a po kolacji, a po kolacji..;)) wrzucę na siebie coś seksownego, albo zrzucę, tak iście po kobiecemu. taram
    pozdro:*

    OdpowiedzUsuń
  7. No masz... idę zapalić, bo jakoś nie ogarniam się :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. ...a na randce były nie tylko słowa. Potem zastały słowa, a na koniec tylko;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A na koniec żyli dłuuuugo i szczęśliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja osobiście nie znam żadnej feministki. Nie wiem, gdzie one się kryją. Chyba stadami nawiedzają Davidiana, żeby go powkurwiać.

    OdpowiedzUsuń
  11. No, a ja później muszę precyzyjnie skakać z nogi na nogę po trawniku i odchody usuwać!

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaa...ja jestem AA-feministką, nie ze anonimową;) ale zupełnie sufrażować nie mam potrzeby, zbędne mi to jak gumka do włosów. Jak mnie jest dobrze nie walczyc, nie dobijac sie o prawa, ech ! To chyba wygodnictwoz mojej strony.
    Z drugiej się zaś zastanawiam , czy feminizm ma swoje korzonki w charakterze, temperamencie? Może jakiejś wieszczce niegdyś wyrosły wąsy i tak jej hormony zabuzowały, że musiała dac upust i chwycić za sztandar.
    najpewniej muszę się poduczyc z historii:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Feminizm na swoje korzenie w tym, że dawno dawno temu jakaś nieszczęsna długo chłopa nie miała, sfiksowała, a inne poszły za jej głosem. Taką mam teorię.

    OdpowiedzUsuń
  14. nie wiem czy wyoada się wdawac w dialog na panelu, ale popieram Cie Davidianie z przymrużeniem oka:)
    Sufrażystki, jak się zdązyłam przed momentem dokształcić...wrrrróć - sobie przypomnieć;), walczyły o prawa wyborcze, a prowodyrka to się nawet pod konia rzuciła (tego z kopytami!:P )
    Czy u podstaw walki o prawa wyborcze może lezeć seksualna abstynencja. To jest pytanie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Na pewno sfiksowanie może leżeć :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Problem w braku umiaru - prawa wyborcze jak najbardziej, równość jak najbardziej, ale udawanie, że się zjadło wszystkie rozumy przy równoczesnym działaniu zupełnie niezgodnym ze zdrowym rozsądkiem i logiką musi mieć podłoże psychiczne.

    OdpowiedzUsuń
  17. Davi ma o tyle racje, że udawanie iż się pozjadało rozumy wszystkie może mieć podłoże psychiczne. Tyle, że to akurat jest niezależne od płci ;):):)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zgadzam się, tu akurat nie ma żadnej różnicy :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Reg, i to jest właśnie równouprawnienie w najczystszej formie - głupota nie ma płci ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem feministką tylko w jednym . Nie liczę na to , że facet mnie utrzyma , ale z tego co wiem w rodzinie mieliśmy takiego rodzaju feministki zanim to słowo ktoś wymyślił ;))) Ciekawe po co nam były te prawa wyborcze skoro co druga kobieta twierdzi , że nie pójdzie głosować , bo polityka jej nie interesuje ...Zgadzam się z Davim . Głupota nie ma płci ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Chyba jestem "feministką wybiórczą". Wybieram co chcę i robię co chcę;)

    OdpowiedzUsuń
  22. A co to feminizm ? :):):) Urodziłam się kobietą i żyję nie zastanawiając się specjalnie , czy muszę prowadzić jakąś wojnę z mężczyznami :):)Czterech równolegle ? A gdzie czas dla siebie ? To musiałoby być bardzo męczące :):):)

    OdpowiedzUsuń
  23. Czterech? :D:D To moze byc osiagalne, pod warunkiem, ze nie na raz:)) W zasadzie to juz mam blisko;)))

    OdpowiedzUsuń