Przeczytałam polecany przez koleżankę Pieprzową "Trzeci znak" islandzkiej autorki, której nazwisko jest znacznie łatwiejsze do wymówienia niż nazwa wulkanu i brzmi Yrsa Sigurdardottir i bardzo dobrze zrobiłam, że przeczytałam. Czyta się zresztą jednym tchem, więc nie mam aż tak wielkiej zasługi, a nazwy są o wiele prostsze niż się przyzwyczailiśmy. I tak oto wulkan, który tam się pojawia przelotnie to Hekla.
Prawda, że jak się chce, to można prościej?
Nie opowiem fabuły, bo wtedy nie ma frajdy z czytania, a warto. Za to pomyślałam sobie, jak daleko odbiega obecnie typ takiej pani detektyw w porównaniu do jednej z pierwszych kobiet-detektywów czyli panny Marple. Kurczę zupełnie inne czasy. Ta nowoczesna bohaterka jest matką, bywa też kochanką i jak to kobieta zajmuje się nie tylko pracą, garami, dziećmi, ratowaniem świata, ale i detektywuje w wolnych chwilach.
Troszkę oszukuję, bo to śledztwo akurat prowadziła w ramach pracy, choć nie jest policjantką tylko prawniczką.
A właśnie! Nie znam książki o dzielnej policjantce. Ani komiksu. Jakoś żadna kapitan Żbik mi nie przychodzi do głowy.
Historia jest pokręcona, z czarownicami w tle, "Młotem na (te) Czarownice", szurniętymi pomysłami bogatych i mniej bogatych bachorów, zdradzie i zemście zza grobu, a jednak nie widzę w niej zapowiadanej na okładce mrocznej mroczności. No chyba, że historyczna mroczność.
Nawet się zastanawiałam, dlaczego tak się stało, bo w sumie możnaby to samo napisać jako dzieło straszliwe, straszące i ponure. I doszłam do wniosku, że na brak mroczności wpływają chyba język autorki, lekki, prosty i zabawny oraz sama postać głównej bohaterki, która zajmując się tą dziwną sprawą stoi tak mocno na ziemi - bo tego od niej wymaga życie codzienne, choćby rodzinne - że w efekcie ma gigantyczny dystans do największej mroczności nie z tego świata.
I to mi się bardzo spodobało, mam na myśli typ bohaterki (nowoczesna, bystra, samodzielna - a jednak! - kobieta ;) przyłapana na tym, jak funkcjonuje między pracą, choćby w jej najdziwaczniejszych przejawach, a życiem.
Morał: prawdziwa kobieta mroczności się nie boi!
Bo jakby nie ma kiedy ;)
Kobiety zawsze były bystre. Nie każdy tylko raczył przyjąć to do wiadomości;)
OdpowiedzUsuńRacja... na strachy nie ma czasu :)
no bo wszystko co z Islandii jest super...nawet pył wulkaniczny
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńrosyjska pisarka Aleksandra Marinina również pisze o dzielnej pani :) nazywa się Anastazja Kamieńska :) całkiem niezła była "Kolacja z zabójcą" :)
Racja, MI! Przecież nawet jakieś filmy były z Kamieńską. Tyle, że nie widziałam ;)
OdpowiedzUsuńDo nadrobienia :)
Już wczoraj czytałam , ale nie mogłam komentarza zostawić , bo coś mi się spsuło :)Tak mnie zainteresowałaś , że na pewno przeczytam . Swoją drogą bardzo lubię Agathę , bo jak nie szanować kobiety , która w tamtych czasach zachowała kobiecość , a jednocześnie pokazała umysł przypisywany tylko mężczyznom ? :):):) Wygląda na to żem kobieta nowoczesna , bo nie mam czasu na lęki :):):)
OdpowiedzUsuń:))) Ciesze się jak dziecko, że ci się spodobało. Mnie Yrsa popchnęła w ogóle w stronę literatury z pólnocy i grzebania w sprawach czarownic. No, bo czy to nie dziwne, że w Islandii palono głównie mężczyzn? Kolega doktor z religioznawstwa /studiujemy razem:))/ nieco mnie w tych sprawach oświecił. Czekam z niecierpliwością na 4 książkę Yrsy córki Sigurdara:)))
OdpowiedzUsuńA co do pani detektyw to....hehe...nie powiem, bo może z czasem skusisz się na następne powieści.
Bardzo mi się podobało i na pewno poczytam pozostałe książki Yrsy córki Sigurdara :))
OdpowiedzUsuńJest tam mnóstwo smaczków: np. stereotyp Niemca wydaje się z tej lektury dość ogólnoeuropejski ;)
No i może od razu dodajmy - póki Davi nie przeczytał o tych palonych facetach, że nie paliły feministki, tylko świta Inkwizycja. Żeby nie było znowu na nas, kobiety.
To coś dla mnie ;) Potrafisz zachęcić bez zdradzania szczegółów , co za dar ... Jestem pod wrażeniem i nawet największy beton bym przeczytała po takiej zachęcie . No , ale betonów to Ty nie polecasz , więc jestem spokojna ;)))))
OdpowiedzUsuńKiedykolwiek czytam o pochwałach na temat jakiejś książki, robi mi się przykro, bo książki na mojej półce leżą odłogiem. I znów, być może dobra książka przeleci mi koło nosa. Ostatnio słucham audiobooków, wiec tak bardzo się nie "odczytuję" ;).
OdpowiedzUsuńZ Twojego opisu wynika że ta pani detektyf to taki WCW- wzór cnót wszelakich;)Wad jakiś nie ma?Oprócz tego że jest postacią fikcyjną i jest tylko jedna;)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa kobieta nie boi się mrocznośći, ona nie boi się nawet "czegokolwiek"! Czy Krajan przypadkiem nie insynuuje, że kobiety mają wady? "Jakiekolwiek"???;)
OdpowiedzUsuńa to ci! :)
OdpowiedzUsuńO i do nadrobienia, jak mawiasz :)
OdpowiedzUsuń