Widziałam ślady po bobrach, czyli poobgryzane drzewa, kwiatki fioletowe, żółte oraz białe i dzięcioła. Ale usiadł tak wysoko na drzewie, że zoom optyczny mojej super-komóry nie dał rady :)
A pomyśleć, że przy zmianie telefonu odmówiłam wodotrysku i jacuzzi w moim aparacie sądząc, że funkcje klasyczne mi wystarczą.
Miłego dnia, u mnie wbrew pozorom jeszcze nie "lany" poniedziałek.
A ja dziś zakotwiczyłam się w domu z powodu dzikich hord biegających po mieście. Przeszłam się na spacer do ogrodu, też ładnie:) Pozdrawiam grzecznie, bez butelki perfum za plecami.
OdpowiedzUsuń:D te perfumy chyba gorsze od wiaderka wody. Przez tydzień potem człowiek jedzie różami, choć na codzień woli coś całkiem innego ;)
OdpowiedzUsuń:) miłego dnia
OdpowiedzUsuńU mnie zwyczaj nieznany, wiec jestem bezpieczna. Chcialam Potomka "spryskac" ale nie dal sie wystawic na taras, a w domu nie bede sobie robic balaganu:)))
OdpowiedzUsuńA mi pszyszło sprzątać klatkę schodową, dziękując w duchu opatrzności, że mieszkamy na 1 piętrze a nie gdzieś wyżej:) A to za sprawą Młodego, który od rana z całą wrzeszczącą watahą szalał z wodą:)))
OdpowiedzUsuńa ja przyznaję się bez bicia
OdpowiedzUsuńto były dwa dni WIELKIEGO lenistwa :)
nigdy w życiu nie przyjąłem tyle wody w dyngusa! może dlatego, ze nigdy dotąd nie podróżowałem motocyklem w deszczu? ;)
OdpowiedzUsuńU mnie to fioletowe i żółte to jeszcze spod białego nie wylazło:)
OdpowiedzUsuńA natrysk w telefonie to całkiem fajna rzecz;)
A ja widziałam ślady po królikach. Duuużo sladów, takie małe kuleczki...i konie i kaczki, ale nie tak statycznie tylko w locie..., ale same leciały; bez konia ;)
OdpowiedzUsuńWylazłam dziś na chwilkę i czmychnęłam czym prędzej do domu... taki ziąb. Mroźnym wiatrem od morza dmie...
OdpowiedzUsuńu mnie lało i lało, czyli tak jak najbardziej lubię... :)
OdpowiedzUsuńmokro zewsząd, lać już nie trzeba! :)
chyba że do kieliszka lub do lampki, chcesz?
Mażęciu, dopóki nie powiększyłam zdjęcia, WIDZIAŁAM dzięcioła na tym drugim krzaczku od lewej.
OdpowiedzUsuńCałuję cię serdecznie - Marzena
Dzięcioł odfrunął bezczelnie, a za całusy dziękuję :)
OdpowiedzUsuńI to się nazywa świętowanie :):):):):)
OdpowiedzUsuńU mnie lany poniedziałek był wyjątkowo mało mokry no może oprócz popołudniowego deszczu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń