poniedziałek, 26 lipca 2010

Fantastyka obyczajowa

W związku ze zmasowanym atakiem groteskowej grozy i fantastyki obyczajowej nie tylko w samych serwisach informacyjnych, ale przecież - a może przede wszystkim - w życiu publicznym, wyjątkowo ostatnio bogatym, wycofałam się na pole literatury, bo tu przynajmniej najbardziej karkołomne wymysły tworzą świat. Całkiem spójny i wiarygodny, bo o to przecież w powieści chodzi. Zaczynam się w nim czuć bardziej komfortowo niż w tym psychiatryku naszej rzeczywistości.
Sprawiedliwie będzie dodać, że nie tylko "obiektywnej", ale tworzonej z wyjątkowym zapałem przez tzw. media i przeróżnych radosnych tworzycieli.

Kłopot w tym, że to, co tworzą zwyczajnie się nie trzyma kupy. Gdyby to była powieść, nie wiem, gdzie by się znalazł wydawca, który by chciał wpakować pieniądze w tak cudaczne i bezładne przedsięwzięcie. Można tworzyć fikcje, nawet jest fajnie tworzyć fikcje, z tym że czytelnicy nie tolerują fikcji głupich, nieprawdopodobnych i niewiarygodnych. Można im zaproponować świat, w którym rządzą inteligentne skorupiaki, a wyrazem miłości będzie obgryzanie czułek, gdzie władać będzie Złota Tulejka, a największym bogactwem naturalnym będą liczby... ale trzeba to wszystko złożyć do kupy.
Tam gdzie nic nie trzyma się kupy wkracza nędzna chałtura, przeważnie nudna i słychać tylko uporczywe bzyczenie much kompostowych.

12 komentarzy:

  1. No i jak ja mam to skomentować? Nic dodać, nic ująć. ;););)

    OdpowiedzUsuń
  2. W ramach powrotu do domu i na łono internetu czytam sobie to tu , to tam i mam atak ziewania . Wiadomości widzę jakieś z zakresu teorii spiskowych i filmu akcji bez akcji , a ludzie to podłapują i snują swoje wywody na temat upływającej wody bez wody . A tak było fajnie bez tego wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe, światem niektórych to powinna władać Stulejka. I niekoniecznie złota (bo by spieniężyli...)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magenta... ja już nawet nie czytam tego. To jakieś popłuczyny po popłuczynach zmyślaczy z chorą fantazją. Bo zmyślać to niestety trzeba umieć;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieważna fabuła, nieważna obsada - ważna jest promocja, marketing i PR. Czytaj: $$$.
    I z każdego gniota da się zrobić wysokozarobkową Hannę Montannę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Również staram się unikać serwisów informacyjnych.
    Z czytaniem ogólnie mam mały problem - czasu mało na coś poważniejszego, a nawet na coś lżejszego trzeba ten czas mieć. Mój znajdę już niedługo na urlopie, kiedy odłączę się na trochę od sieci! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja sobie serwisy aplikuję jako dopalacze. Kiedy mam spadek formy i wiszę bezwładnie na fotelu gapiąc się na przelatującą muchę - naciskam co tam mam i dostaje tzw. "maksymalnego wkurwa energetyzującego".

    OdpowiedzUsuń
  8. To jak prund! Też tak robię :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wróciłem, ale niezły labirynt musiałem pokonać

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako ten kolega od złotego runa ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja myslę biedronce dać spokój i poszperac w trawie (lub gdziekolwiek) za jakimi żuczkami, trutniami, rurkopławami, wrzosem, sitkiem i czymkolwiek..... za każdym razem cos zupełnie innego przywiazac do kabla;)

    Co do świata wokół, ja czasem wcale tu nie żyję...nie wiem, czy to ignorancja, olewactwo czy samoobrona? Nie wiem też czy to całkiem dobre sie odciąć od np. tv...bo ja o tym krzyżu sławetnym dowiedziałam sie np. z wpisu u ciebie.
    nawet juz nagłówków nie czytuje...

    OdpowiedzUsuń