piątek, 22 października 2010

Językoznawstwo tramwajowe

Miałam okazję podziwiać wczoraj nowości językowe właśnie na przestrzeni mniej więcej czterech przystanków. Jest to jedna z przyczyn, dla których lubię tramwaje. W tramwajach są ludzie i ludzie gadają. Fakt, że przeważnie do telefonów - podejrzewam tak między nami, że za jakieś dwa pokolenia niemowlęta będą miały genetycznie wbudowaną słuchawkę w ucho, a drobny kolczyk przy ustach będzie szczególnie czułym mikrofonem - ale to inna bajka.
Na razie ludzie gadają metodą tradycyjną. Jak tylko wsiądą do tramwaju to zaczynają gadać. Tramwaj tymczasem jedzie, w przeciwieństwie do tego, co na kołach (gumowych znaczy) i stoi. Czasami mnie wkurza to gadanie, ale akurat wczoraj nic mnie nie wkurzało (poza naszymi politykami, ale to już norma) i czerpałam z mimowolnego podsłuchiwania wielką radość. Przyznaję, że też łza się w oku zakręciła - za sprawą gadającego nad moim uchem studenta - na wspomnienie słodkiego nieróbstwa czasów studenckich! Ach, co to były za czasy. Człowiek miał rzeczony czas, forsy jak lodu, niedokładnie wiadomo skąd, kondycję, urodę, młodość...
Teraz pozostała tylko młodość, uroda i kondycja, ale nie będziemy narzekać, bo i nie o to chodzi w tym poście.

Chodzi o język, sprytny i cwany, jak nie wiem co,wspaniałe odbicie czasów, obyczajów i stopnia rozwoju bądź degradacji ludzkości. Stoi nade mną student i paple (ci faceci teraz potwornie gadatliwi):
- No, dziś imprezka u X, potem idziemy do klubu... w piątek jedziemy na koncert, a w sobotę organizuję imprezę u siebie, to może byś przyszła? Ale tylko taki bifor robię, potem idziemy na otrzęsiny...

Czy ten "bifor" nie jest genialny? A jaki ekonomiczny! No i trudno nie zrozumieć, o co chodzi. Aż usta otworzyłam szeroko z podziwu, a jak tylko wróciłam do domu dopadłam syna, żeby potwierdzić zjawisko bifora. Potwierdził, że istnieje, ale on tym gardzi. Za to nie potwierdził istnienia aftera. Przez sekundę poczułam się rozczarowana, ale myślę sobie, że jednak zamiast się zniechęcać brakiem logiki języka (co mi przez sekundę przyszło do głowy) winnam go raczej podziwiać właśnie za jego niezłomną logikę!
Afterów nie ma, bo pewnie mało kto dożywa po biforze i imprezie właściwej!
Niech żyje język!

P.S. Czwartek był dniem niespodzianek. Kolejną była para młodych, przy czym on tachał własny plecak na plecach oraz jej torebkę (podręczną) rozmiarów walizki, a ona hasała luzem. Jakoś mnie nie przekonuje model macho noszącego moją torebkę, hm...

14 komentarzy:

  1. dla mnie źródłem uciech językowych jest nestorka rodu, potrafiąca mruknąć pod nosem podczas mijania bilbordu wyborczego "j****y Tusek!",
    jak powiedziała bodaj Masłowska - ludzie plują perłami

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, skąd ja miałem forsę na studiach? Cholera, nie pamiętam. Chyba biforu za dużo było:))))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Parę razy żona próbowała mi wcisnąć torebkę ale się nie dałem.Nie będzie ze mnie robić tinki łinkiego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, ustalmy to proszę: to kobieta wciska torebkę swojemu lubemu, czy on ją jej wyrywa i tacha, żeby okazać, jak bardzo ją kocha?

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze o ile afterki jeszcze znam, to na bifory nie chodziłam, organizowałam je u siebie, jakieś parę ładnych lat temu, tylko nie tak je nazywaliśmy :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój Towarzysz Życia ma stały numer, który robi w sklepach. Kiedy siedzę w przymierzalni, bierze moją torebkę zgodnie z obecną modą w zagięcie łokcia i paraduje po sklepie. Na widok uśmiechających się pań pyta, czy mu pasuje do ubrania, bo nie był pewien:-))) zawsze mam radochę, patrząc na miny pań - jedne zaskoczone zupełnie - przekonane, że mówi serio, inne ubawione, doradzają, jak dobierać torebki do ubrania - no ubaw po pachy:-)))

    U nas na studiach były raczej biforki, niż afterki, bo do afterku nikt nigdy nie doczekał:-))) choć wtedy nie mielismy tak coolowych nazw:-)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie i biforek i afterek może być, sęk w tym, że na afterku to bawiłabym się juz sama. :)
    A co do torebeczki - Pan Pieprz powiedział, że sie moich torebek brzydzi i nie śmie ich dotykac bo nie wiadomo co tam mieszka i jeszcze na niego wyskoczy. Mogę tam przechowywać zdjęcia kochanków, mam pewność że w życiu by ich tam nie znalazł.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Facet z damska torebką zawsze wygląda śmiesznie.I przed i po i na imprezie właściwej;)Teletubiś jeden;)

    OdpowiedzUsuń
  10. bifor - ha ha ha! padłam! podnieście mnie! :D jak ja uwielbiam takie językowe perełki
    my polacy mamy szczegolną zdolność do urabiania sobie zapożyczonych słów na modłę wschodnio-europejską

    OdpowiedzUsuń
  11. to szacun dla syna, my sportowcy musimy trzymać fason
    pewnie że niech babiszony same se dzwigają torebki i wszystko inne,

    OdpowiedzUsuń
  12. bifor jest genialny, choc przyznam że zator w mózgu ustąpił po afterze;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznam szczerze nie znałem bifora. ;) O afterze słyszałem nieraz. Czy bifor to młodszy czy starszy brat aftera? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Bifor z afterem w jednym stali domku :) Faktycznie przy dzisiejszych możliwościach środków wspomagających to do aftera pewnie niewielu dociera, ale jednak mimo wszystko powinien być bo w końcu z tymi niedobitkami trzeba coś zrobić, żeby sie nierozoffowały :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń