To jednak nie jest mycie samochodu ukochanej kobiecie. To Jego cierpliwość w oczekiwaniu, aż kobieta jako ta poczwarka w kokonie, wreszcie się wykokoni i zamieni w motyla.
Zatrzymałam się wczoraj nieco dłużej przy półce z kosmetykami do ciała. Wiadomo, że przyjemnie jest sobie sprawiać przyjemność kupowaniem i wsmarowywaniem w siebie produktów, które nas czynią pięknymi, choć samo wsmarowywanie poparte leżeniem na kanapie niewiele daje.
Jestem lekko skonsternowana ilością i różnorodnością produktów - wiadomo, chodzi o to, żeby nas wydoić całkowicie, ale co jeśli?...
Smarowidła do całego ciała o przeróżnym (teoretycznie) działaniu to jeszcze małe miki, ale wątpliwości mnie opadły przy osobnych produktach na wypchnięcie tego i owego oraz wessanie czegoś innego. A co jeśli pomylę tubki i wsmaruję w biust specjalny preparat na wyssanie ze mnie tłuszczu? A resztę wsmaruję odwrotnie?
Część produktów jest też takich, że nie wystarczy się posmarować, trzeba się jeszcze owinąć folią (spożywczą?) na całą noc.
Mając też pod ręką maseczkę błotną albo wulkaniczną można się przyozdobić po całości i jako ten Potwór z bagien ruszyć do łoża.
Mężczyzna, który na ten widok nie ucieknie z krzykiem musi kochać!
No a o poranku suniemy do łazienki, gdzie możemy sobie zaśpiewać przy goleniu. W końcu są powody do radości, jeśli mężczyzna kocha nas tak bardzo ;)
P.S. Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że może też być inna przyczyna braku ucieczki: nasz mężczyzna jest po prostu sparaliżowany strachem. Ale takim przypadkom należy się przyjrzeć indywidualnie i zaobserwować dodatkowe objawy jak brak tętna, zanikający oddech, oczy w słup, piana na ustach, lekkie rzężenie....
Najbardziej na świecie nie lubię się klepać. I wsmarowywać! W siebie tego całego kosmetycznego paskudztwa. Stosuje tylko niezbędne minimum - jeden krem nadzień, na noc pod oczy i na pięty. Po pierwsze z powodu tego co wyżej, a po drugie z obawy, że się pomylę. Istnieje obawa, że mój biust po takiej "pomylonej" kuracji przeszedłby do historii;)
OdpowiedzUsuńI skalała droga Magenta rączki swoje Facebookiem:)
OdpowiedzUsuń,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Jest na to lekarstwo - osobna sypialnia:))) Ja tam w takie produkty nie wierzę, bo ja w ogóle jestem mało wierząca w cokolwiek.
.........................
/lalala...muszę się pochwalić! własnie dołożyłam do koszyczka M.Janion "Wampir. Biografia symboliczna" - poprzednie wydanie przeszło mi kole nosa)
Ooooo, też chcę Wampiry, bo też przegapiłam
OdpowiedzUsuńFacebooka mi kazał dołożyć manager! A ja się go słucham :D
Nawet mi się śniło ścierwo! Facebook znaczy. Uważam, że sanatorium mi się należy :D
Ja chwilowo bardziej w Chinach niż w wampirach, choć właściwie jak zwykle okrakiem, bo inaczej się nie da ;)
To super - potrzebne mi coś o kulturze(szczególnie obyczaje wszelakie, może coś o piśmie) i historii Chin (w ciekawym ujęciu). Co jest warte polecenia? Bo czuje się zagubiona . ( Magenta - ja czytam!!! Czytam te znaki!!!!! Nie wszystkie(of course) ale zaczynam jarzyć co i jak)
OdpowiedzUsuńGimnastyka potrzebna,ale czy nie znajdzie się jakis wampir w Chinach? W razie potrzeby pomożemy,podaj tylko w którym sklepie te maseczki błotne..no właśnie, temu biednemu mężczyźnie na taki widok może butla tlenowa ? ;)
OdpowiedzUsuńZnaki są genialne w swej prostocie. Wystarczy opanować te kilka tysięcy podstawowych oraz ich skróty... :D bo cała reszta jest na tym oparta.
OdpowiedzUsuńWyjątkowo logiczny język.
Super, że czytasz. To wielka frajda, prawda? Ja zarzuciłam niestety co nieco, bo nie ogarnę wszystkiego. Nie da się :)
Ale akurat jestem w rozdziale o języku, a książka jest o Wangu Fuzhi (XVII) - ukochanym filozofie Mao. Autor ten sam, co Inteligencja Chin.
Trudne, ale bardzo ciekawe. U nas jest stosunkowo mało o Chinach. W literaturze angielskojęzycznej na pewno masz więcej. No i Francuzów, którzy nadal z rozrzewnieniem wspominają Indochiny ;)
Kama, koniecznie spróbuj maseczki wulkanicznej! Jak przyjemnie grzeje :D
OdpowiedzUsuńBylam u Nivejki, a tam kapiele. Przyszlam tutaj, a tu maseczki i mazidla-kremidla:)) Co jest? Jakis trynd? A ja sie lubie klepac i smarowac, no ale ja mam calymi dniami rece w kremach, wiec to juz chyba uzaleznienie;)
OdpowiedzUsuńMaseczki wulkaniczne sa super, ale nie polecam dla cery z popekanymi naczynkami;/
Ja pierdaczę, Mażęcia, pamiętasz Potwora z bagien? I "Powrót potwora z bagien" (jakiś 88 rok?)
OdpowiedzUsuńZaciągnij się do Strzelca (oczywiście z "Rozmarynem" na ustach), przyjedź na poligon, a zobaczysz, co prawdziwi faceci sądzą o laskach mających w plecaku coś więcej niż pastę do zębów (no, może z lekka przesadzam, ale zabiliby mnie śmiechem). A mimo to można wytrzymać bez balsamowania. Chyba, że są to już twoje zwłoki po trzydziestym kilometrze marszu.
Ja tam se myślę, że jak kocha, to wytrzyma i bez golenia (że o maseczkach nie wspomnę);)
OdpowiedzUsuńNo ja to bym jeszcze nogi wsadził w miskę z betonem bo to podobno najlepiej robi na piety (to dla Nivejki :) ) i próbował pływać bo to podobno dobrze na figurę robi :))), ale oczywiście bez folii bo można by się utopić... niechcący ;))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMagento Ty to potrafisz poprawić nastrój!!!!:))))
OdpowiedzUsuńNo ja się na miłości nie znam, chociaż kremu do twarzy używam :)i ja tam lubię z moim mężczyzną razem z maseczkami na gębie poleżeć i posłuchać... hehe
OdpowiedzUsuńI dlatego w tak wielu filmach pojawia się kobieta z tajemniczą zieloną mazią na twarzy :):) To zawsze działa :):)
OdpowiedzUsuń