Zauważyliście z pewnością, że są sytuacje i miejsca, które wybitnie sprzyjają obserwacjom na temat dziwnej natury człowieka, jego charakteru i osobowości. Takim miejscem są np drzwi.
Drzwi są w ogóle miejscem symbolicznym, bo albo zagradzają nam wstęp albo przeciwnie zapraszają i roztaczają przed nami wspaniałe perspektywy i pokusy. Konstruktorzy drzwi wykorzystują tę cechę i obdarzają nas Drzwiami, a nie drzwiami i w tych Drzwiach objawia się nasze prawdziwe oblicze. Takie np Drzwi do niektórych domów handlowych lub wybitnie eleganckich biurowców.
Drzwi-kołowrót wyglądają niewinnie, są zarazem otwarte i zamknięte, kuszą zachęcająco, w przekroju niczym pomarańcza z mniejszą ilością cząstek, ale naprawdę są kieratem, przez który się pchamy my, osiołki. I tu okazuje się, że osiołek osiołkowi nierówny. Jeden bowiem napiera odważnie i pcha siłą własnych mięśni, a inny, nie taki znów osioł, przemyka się na plecach tamtego. Dosłownie lub w przenośni i jeszcze łypie, czy tamten nie widzi. Są też osiołki, które się przeciskają z podniesionym czołem i nie skażą się dotknięciem popychadła oraz inne, które udają, że patrzą daleko w przestrzeń, w przyszłość i tak przyziemnym zajęciom jak popychanie w ogóle nie poświęcają swej oślej uwagi. W odwecie osły pchające czasem wyzwalają taką energię prącą, że człowiek ledwo zdoła uniknąć zmiażdżenia przez oszalały w pędzie kołowrót, a następnie wystrzelenia w upragnioną przestrzeń sklepową.
Inne Drzwi to te duże, ciężkie, dostojne z obustronnym napisem PCHAJ/CIĄGNIJ. Bez sensu zresztą umieszczonym, bo kiedy człowiek gna ku wnętrzu, to zatrzymywanie się na widok napisu i zmiana wektora siły powoduje kompletne marnotrawstwo energii. Osobiście nie marnuję energii - w końcu drzwi są szklane - i widzę, czy nikogo nie zabiję tymi drzwiami, na które nacieram wbrew nieergonomicznemu napisowi CIĄGNIJ. Gorzej jeśli drzwi do ciągnięcia odchylają się tylko w jedną stronę i nie dają się popchnąć. Zjawisko rzadkie dość, ale się zdarza. Wtedy energia zostaje jednak zmarnowana, za to furia wynikająca z tego faktu wyzwala wielką moc ciągnącą. Dla rekompensaty zawodu wynikającego z niemożliwości pchnięcia.
W szatni w moim klubie sportowym mam jeszcze fajniejsze Drzwi, bo są to drzwi wahadłowe, ale za to drewniane, więc nieprzejrzyste. Pełen western. Niestety niespodzianek coraz mniej, bo tylko nowicjusze dają się nabrać na numer z nieostrożnym podchodzeniem do podstępnych drzwi oraz z mocowaniem się z niewidoczną siłą napierającą z drugiej strony. Kończy się przeważnie chichotem i jak to w eleganckim świecie sportu, ktoś ustępuje.
Fajnym dodatkiem do drzwi - dla tych którzy się wdarli do pięknego świata centrów handlowych - są ruchome schody. Jak zapewne zauważyliście. ludzie albo stoją grzecznie po prawej stronie i wjeżdżają zgodnie z kolejnością, albo nie, co w kraju, gdzie żyje ponad 40 milionów indywidualistów nie jest takie rzadkie. Są tacy, którzy nie lubią stać w szeregu i gnają wymijając z lewej, ale i na takich są przecież sposoby. Dlatego co któryś wjeżdżający porzuca prawą stronę na korzyść lewej, na niej się zapiera, żeby nie przepuścić. Technik nieprzepuszczania jest bez liku. Można się wypiąć i udawać, że się wiąże but (to jednak nieco ryzykowne), albo uwalić po tej lewej i patrzeć w przestrzeń (ku wyższym celom), albo stanąć w pozycji goryla i wtedy wiadomo, że nawet "Przepraszam" będzie wyzwaniem do walki.
Ale nawet największego kozaka schodowego może na końcu schodów czekać niespodzianka i nieborak nie będzie mógł ich opuścić, bo na górze, na samym upragnionym szczycie właśnie dwie osoby postanawiają zrobić naradę co do kierunku zwiedzania, który obiorą, albo też właśnie się żegnają padając sobie z łkaniem w ramiona niepomne na to, że nieludzka machina wciąga i miele tych nadjeżdżających z dołu. I między te ząbki, i pod ruchomy chodniczek, i trzask mózgów, kończyn, rwanych ubranek...
Tak mi jakoś "Szulkinowsko" się zrobiło, zwłaszcza w ostatnim akapicie. Ale z biciem się w piersi muszę wyznać, że jestem gapa nierozgarnięta i stale komuś coś blokuję, zasłaniam, pcham/ciągnę, a Moje Kochane Słoneczko tylko patrzy z boku i ma ubaw.
OdpowiedzUsuńNo zakończenie bomba! Uśmiałam się jak nie wiem co :)
OdpowiedzUsuńwyczerpujace studium, a koncówka chrupiąca;)brr..
OdpowiedzUsuńNa ruchomych stoję . Pozornie grzecznie, ale przebieram z niecierpliwością nóżkami. Taka trauma z dzieciństwa - obawiam się że mi się wetnie w te cholerne ząbki; obcas, nogawka, albo co nie daj Panie Konserwatorze Schodów Ruchomych, cała stopa;)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że na szczycie tych schodów będą znów Drzwi.. uff ;)
OdpowiedzUsuńJa nie lubić drzwi i schód centr handlowych! Zawsze się spocić zanim dotrzeć do celu, bo nie umieć włóczyć się bez. Dlatego robić to rzadko, dwa razy w roku, przed świętami. ;))
To ja Ci powiem u mnie w jednym banku są drzwi co się magicznie same otwierają, nie mam tam konta ale jak przechodzę obok to czasem tak dla przyjemności przejdę się przez ten bank, fajnie to że się te drzwi same otwierają dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńRozpoczęłaś łagodnie i elegancko, a zakończyłaś płaczem podczas rzezi niewiniątek!
OdpowiedzUsuńMuszę uważać zachodząc do Ciebie, bo nigdy nie wiadomo, jak się skończy wizyta :)), szczególnie kiedy jestem osłabiona choróbskiem!
Drzwi to moja pieta Achillesowa:) mam takie jedne przez ktore musze przejsc z parkingu do sklepu. Nie maja napisu i zawsze ciagne tam gdzie trzeba pchac, a pcham tam gdzie trzeba ciagnac. Przez ostatnie 8 lat z czestotliwoscia raz na 2 tygodnie zmagam sie z tymi drzwiami ku ogromnej radosci Wspanialego, ktory mi za kazdym razem tlumaczy, ze raczka pozioma oznacza pchac, a pionowa oznacza ciagnac.
OdpowiedzUsuńNo niby to juz zalapalam teoretycznie, ale zaloze sie, ze jutro znow bedzie szopka:))))
Stardust o raju :)))
OdpowiedzUsuńJakie mroczne zakończenie ;) Ruchomych nie lubię , bo wolę sama popracować mięśniami , ale jak już na nie trafię jestem cierpliwa i pożytkuję czas na obserwację . Jako , że nie lubię też być potrącana i deptana , złosliwie blokuję tych co się śpieszą . Z drzwiami nie mam problemu , chyba że są zamnknięte i nie mam klucza , a muszę przez nie przejść ;))) Wtedy wszystko zdarzyć się może i jak trzeba to robi się ze mnie brudny Harry ;))))
OdpowiedzUsuńNooo, dałaś na koniec do pieca :-)
OdpowiedzUsuńNajlepszy numer ze schodami mieliśmy w Budapeszcie. Schody z metra, najbardziej strome, jakie widziałam w życiu, i my, wycieczka ciemniaków z Rzeszowskiego (wtedy). U samej góry stary i schorowany, ale za to jak zwykle narąbany w cztery dupy, niejaki Edziu (namiętny globtrotuar, żadnej wycieczki nie pamięta, ale na wszystkich był). I nagle widzę, jak Edwardo zaczyna wiatrakować łapami i wygło go do tyłu i jeszcze wygło i nagle! pierdut!!!
I ludzie poniżej jak domino walą się w dół. Ludzkie tsunami zbliża się do nas, więc odwracam się i spieprzamy. Węgry z drugich schodów coś tam egeszmegeszują, ale fala idzie dalej. I w końcu jedna laska z tych schodów obok kładzie się brzuchem na barierce dzielącej nas i naciska duży guzikk z boku. I schody stają.
Powierzchowne rany opatrzyliśmy w hotelu, nawet Edek nie miał urwanej nogi.
Drzwi jak drzwi nigdy nie wiadomo czy ciągnąć czy pchać a nie daj Boże czekać, ale te krwiożercze schody to już prawdziwy temat na horror krwawy jak sto diabli :) Pozdrawiam no chyba, że chodziło o metaforę w sensie, że drzwi są jak życie nigdy nie wiemy co nas za chwile czeka a schody pchają nas ku nieuchronnemu zakończeniu? Jeżeli tek to ładnie to ujęłaś i także pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa przelatuję przez obrotowe jak wicher (na wszelki wypadek) przez co zdarzyło mi się juz zderzyc z szyba i zostawić tam części makijażu, a na schodach uważnie czekam i przeskakuje to niebezpieczne miejsce.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi schody... te ruchome.. w centrach handlowych na przykład. To drażni mnie kiedy nie mam do wyboru schodów standardowych. Lubię chodzić i czasem wolę zwykłymi schodami. A tu co? Wszystkim nam na siłę chcą "udogadniać"...
OdpowiedzUsuńKiedy przeprowadziłem się na swoje śmieci właśnie drzwi były dla mnie priorytetem(no i dzwonek bo był zepsuty).Teraz są bardzo ładne,nowe okleiny, wizytówkę sam zrobiłem w pracy.No a dzwonek ma dni policzone bo za często i głośno dzwoni;)Zauważyłem, że standardowe pytanie gości którzy pierwszy raz nas odwiedzali(szczególnie z daleka)to: gdzie jest kibelek?
OdpowiedzUsuńto teraz czekam na notkę o schodach :)
OdpowiedzUsuńMorał z tych schodów taki , że powinno się uważać na to gdzie się pniemy z wiekim trudem , bo możemy zostać zmieleni i wypluci :):):)
OdpowiedzUsuńA co znaczy fakt , że nie mam problemu z drzwiami , ale zawsze odruchowo buty wycieram ? :):):):)
Jazda ruchomymi schodami zawsze wywołuje we mnie lekkie zdenerwowanie, to chyba uraz z dzieciństwa kiedy pozbawiły mnie klapek bo nie zdążyłam w porę przeskoczyć na podest ;)a drzwi? lubię takie duże, dębowe za którymi spodziewam się pięknych wnętrz..
OdpowiedzUsuń