Środa
Mimo padającego deszczu środa zastała Karola w dobrym nastroju. Miał dokładnie poukładany w głowie plan, jak dokończyć projekt. Pozostało tylko usiąść i wszystko dopiąć. W czwartek zamierzał go omówić z grupą i przygotować prezentację. Na ewentualne poprawki zostawał piątek i tydzień mielibyśmy z głowy.
Strząsnął wodę z parasola i wsiadł do tramwaju. Znalazł miejsce siedzące bez kłopotu, uporał się z parasolem i wyjął książkę z torby. Rozłożył ją starannie tak, żeby się nie zamoczyła od stojącego obok parasola. Pochłonął go świat Deckarda. Dopiero przejechawszy dwa, a może trzy przystanki rozejrzał się po wagonie. Uświadomił sobie, że nie słyszy telepaty. Może mężczyzna nie miał mu nic do powiedzenia, ale Karol przypuszczał, że jednak odezwałby się, gdyby był w tramwaju. Nie zobaczył go jednak ani za sobą, ani przed sobą, nie usłyszał go w głowie, choć udawał, że czyta nasłuchując, więc pogrążył się naprawdę w lekturze. Po chwili wyjrzał przez okno na deszczową ulicę.
2019 rok, to jakby dziś, pomyślał. A jednak nauka nie poszła w tym kierunku. Nadal to ludzie siedzą całymi dniami w robocie, a nie replikanci. Rzucił okiem na innych pasażerów, jakby chciał się upewnić co do ich człowieczeństwa, ale nie napotkał niczyich oczu zajętych obserwowaniem ekranów. Pochylił głowę nad książką.
Kawa w takim sennym dniu sprawiła mu szczególną przyjemność. Przygotował się jak zwykle do pracy korzystając ze swoich nienaruszalnych dziesięciu minut wyprzedzenia. Pracował jak automat z mocnym postanowieniem trzymania się planu. Do lunchu nie oderwał się od komputera ani na chwilę, a kiedy przyszła pora przerwy, z satysfakcją odsunął krzesło od pulpitu. Przeciągnął się, wyjął telefon i potwierdził spotkanie z przyjaciółmi.
Deszcz przestał padać po południu. Karol czuł w sobie mnóstwo energii. Podśpiewywał biorąc prysznic, przebierał się i przegryzł coś naprędce. Zamierzał spędzić jak najwięcej czasu z przyjaciółmi, ale też nie mógł siedzieć zbyt długo, bo nazajutrz chciał być w formie. Zaszaleć można dopiero w weekend, ten prawdziwy. Środa jest ledwie drobnym przerywnikiem w powtarzających się tygodniach. Androidy miały bardziej ożywione życie towarzyskie niż pracownicy corpo. Praw też miały więcej, zatrzepotała mu w głowie myśl, ale wiedział, że przesadza. Zgarnął talerzyk do zlewu i wyszedł szybko z mieszkania.
Wsiadając do tramwaju uśmiechał się do zamyślonej dziewczyny, którą przepuścił szarmancko w drzwiach. Nie zauważyła jego uśmiechu grzebiąc w torebce w poszukiwaniu dzwoniącego telefonu, który natychmiast przyłożyła do ucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz