Wtorek
Już w tramwaju czuło się luźniejszy nastrój. Ludzie z większym optymizmem gapili się w komórki. Wtorek był dniem czynów po poniedziałkowych ustaleniach, ale jeszcze nikt nie wymagał wyników, bo do piątku było jednak trochę czasu. We wtorek można było się kompletnie nie przejmować i, o ile zwierzchnik nie był socjopatą, ten dzień powinien upłynąć spokojnie. Zwierzchnik Karola był socjopatą.
Mimo to Karol z całkowitym spokojem otworzył książkę i skupił się na czytaniu. Mógł sobie na to pozwolić, ponieważ na pracy skupiał się co najmniej tak samo intenywnie, jak na czytaniu i nie obawiał się uwag szefa.
Wyjął zakładkę i odnalazł miejsce, w którym przerwał lekurę poprzedniego dnia. Pamiętał że Rick Deckard otworzył drzwiczki swojego pojazdu i przerwał rozmowę z sąsiadem. Podobnie jak Karol myślał o czekającym go dniu i pracy.
„Znakomita historia, prawda?”, usłyszał w głowie pytanie i natychmiast zorientował się, kto mu je zadał. Spojrzał przed siebie. Potem za siebie. Łysiejący mężczyzna o łagodnych oczach skinął mu głową. Karol odpowiedział lekkim uniesieniem brody i pomyślał „Owszem”, po czym odwrócił się dając znać że nie ma zamiaru konwersować i spojrzał na litery. Zanim ułożyły się ponownie w treść, przemknęło mu jeszcze przez głowę, że to jednak nieoczekiwany i rzadko spotykany sposób porozumiewania się i że taka rozmowa zdarza mu się chyba po raz pierwszy. W każdym razie nie przypominał sobie... „Jeśli trafisz na odpowiedni model, dobry odbiornik i przyzwoity nadajnik, nie ma w tym nic dziwnego”, usłyszał w głowie. „Mówisz o sobie i o mnie? Nadajnik, odbiornik?”. „Jasne. Z technicznego punktu widzenia tak to się odbywa. Ale masz rację, to nie jest częste zjawisko”. W głowie Karola zapanowała pustka. „Przepraszam, czytaj sobie”, tym razem wyraźnie usłyszał, że łysiejący gość przekazuje mu tę myśl z uśmiechem.
Karol postanowił się nie odwracać. Wpatrywał się w książkę i czytał dokładnie kolejne litery składając je w słowa, a ze słów wydobywał treść. Tym razem skupił się tak mocno, że nie oderwał się od książki, aż do przystanku, na którym wysiadał. Wtedy schował ją do torby i zerknął na miejsce, gdzie siedział telepata. Oczywiście już było puste.
W biurze był, jak zwykle, dziesięć minut wcześniej i zdążył wykonać wszystkie rutynowe czynności, które przygotowywały go do pracy. Miał dokładnie przemyślany plan, zgodnie z którym do piątku zamierzał zrealizować projekt i mieć zapas na wprowadzienie ewentualnych poprawek, gdyby się okazało, że są potrzebne. Do południa zapomniał o bożym świecie i pracował bardzo intensywnie. Kiedy organizm przypomniał mu, że czas na krótką przerwę oderwał wzrok od ekranu komputera i spojrzał przed siebie. Miał wrażenie, że coś usłyszał, ale ta ostatnia myśl mu umknęła. Nie potrafił jej sobie przypomnieć. Pomyślał o telepacie z tramwaju, jednak nie znalazł związku między nim, a tym czymś ulotnym, co mu właśnie uciekło z głowy.
Wczesnym popołudniem zadzwonił Filip. Umawiali się jak co tydzień całą paczką na środę wieczór, miał nadzieję, że Karol pamięta, nic mu nie wypadło i zobaczą się tam gdzie zwykle. Jasne. Karol potwierdził. Ogarniał cały projekt, sytuację i własne plany na ten tydzień, a regularne spotkania były w porządku. Jaki sens miaby życie, gdyby człowiek tylko spał, jadł, wydalał, pracował i nie miał czasu spotkać się z przyjaciółmi? Nawet czytanie tak by nie cieszyło. Środa to była „mała sobota”, wiadomo. Bez spotkań w środę ani rusz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz