potrwa ciut dłużej niż szpachlowanie. No cóż.
W malowaniu nie chodzi o to, żeby zamalować wszystko dookoła a jedynie powierzchnię malowaną. Dlatego nie należy nabierać za dużo farby :) Maluję wałkiem, bo tak jest szybciej i wygodnie, a kawałkami pędzlem, bo wałek nie wchodzi w szczeliny. Na przykład nie wchodzi w kąty. Podzielę się takim oto spostrzeżeniem, że lepiej jest malować cienkie warstwy. Wychodzi dokładniej i ekonomiczniej. Poza tym, jak się nabiera za dużo farby na wałek to ta farba potem ścieka po bokach - odrzucana pewnie siłą odśrodkową - i kapie. Siła odśrodkowa nie jest sprzymierzeńcem malarza.
To trochą tak jak z podkładem na twarz: co za dużo to niezdrowo. Wychodzi tapeta. Nie chcemy tapety.
Tam gdzie ścianę umyłam wystarczyły dwie warstwy:
Widać zwłaszcza z lewej strony lekką różnicę. Dziś machnę po raz trzeci.
Na sufit nawet nie chcę patrzeć, ale przyjdzie i na niego czas.
Koszt: na razie mam ciut więcej niż 1/2 10 kg wiaderka z farbą "Śnieżką", która pozostała mi po poprzednim malowaniu. Jak wykorzystam, to będzie wiadomo, ile trzeba dokupić na resztę mieszkania. Kosztowała 66 zł, więc liczymy w zaokrągleniu 33 zł.
No i praca, praca...
A praca bezcenna jest:) a mnie ostatnio po malowaniu wyszły purchle:/ i lepiej się do ściany nie przytulać bo wtedy purchle się aktywują i pękają jak purchawki (tylko całkiem puste wewnątrz)
OdpowiedzUsuńOjej, może za grubo tej farby było? Albo stare warstwy nie zeskrobane?
UsuńNajpierw ściany, potem sufit? Osobliwa kolejność :) Tylko z białym tak można. Suficik da Ci popalić. Cały czas głowa do góry, ręka nad głową. No dobrze...
OdpowiedzUsuńPrzy suficie pomoże mi męska siła :) ale wiem, że sufit to groza.
Usuń