Stał w łazience i gapił się bezmyślnie w lustro. Potem napotkał własne spojrzenie. Postanowił umyć przynajmniej zęby. Może nie zmieni tym od razu całego życia, ale uznał, że to niezły początek. Ta czynność tak go zmęczyła, że nie wiedział kiedy, wrócił do łóżka i zasnął. Jedni w stresie jedzą, inni śpią.
Obudził się i natychmiast otworzył oczy, ale leżał jeszcze bez ruchu wsłuchując się w dźwięki i próbując ustalić, czy jest sam, czy też siedzi w pokoju ktoś jeszcze. Wreszcie wyprostował się na łóżku i zdecydował stawić czoła rzeczywistości. Miejsce w fotelu przy stoliku było puste, ale dokument nadal leżał na blacie, a więc Gość nie był tylko złym snem. Rafał rozsunął zasłony, otworzył szeroko okno i spojrzał na wyświetlacz telefonu. Była druga po południu. Czuł się znacznie lepiej. Przynajmniej fizycznie. Przyniósł sobie wodę z kuchni i usiadł w fotelu. Sięgnął po dokument sporządzony, a jakże, na pergaminie. Albo czymś podobnym.
„Ja, Rafał Obrębski, zobowiązuję się solennie do spisania testamentu, zanim pożegnam się z tym światem.”
Tylko tyle. Miejsce na podpis i datę. Żadnych gwiazdek, żadnego drobnego druku. Jedno zdanie, które w dodatku było idiotycznie oczywiste. Na stole leżało wieczne pióro. Rafał nie przypominał sobie, żeby miał takie pióro, więc to pewnie był prezent od Gościa. Wzruszył ramionami, pomaszerował do łazienki i wszedł pod prysznic. Najpierw obiad, pomyślał, nie ma co się śpieszyć, mądrzy ludzie zawsze ostrzegają, żeby niczego pochopnie nie podpisywać.
Na ulicy było ciepło, gwarnie i bardzo otymistycznie w czerwcowym słońcu. Rafał rozejrzał się oglądając uważnie przechodniów, ale nie dostrzegł wśród nich żadnego mężczyzny w czerni. Nie miał też wrażenia, żeby go ktoś śledził. Skręcił za róg i znalazł się na cichej sąsiedniej uliczce z ogródkiem kawiarnianym na chodniku, wśród kwiatów. Ruch tu był niewielki, a kuchnia smaczna. Usiadł i sięgnął po kartę.
- Na co dziś miałby pan ochotę? – przywitał go student dorabiający u Chińczyka w tym tygodniu.
- Coś ostrego – mruknął Rafał.
- Kurczak, czy ryba? A może krewetki?
- Niech będzie kurczak.
- I piwo?
- Nie, przynieś mi zimną Colę.
Student nie skomentował i ruszył w stronę kuchni.
Rafał gapił się bezmyślnie na uliczkę i przeżuwał swoją klęskę. Bo najście w domu uznał za klęskę. Chyba w innych kategoriach nie można rozważać takiego zdarzenia. Czuł się podle. Dlaczego miałbym cokolwiek podpisywać? – obracał myśli w głowie – i czy to znaczy, że ten typ, że Gość, poprawił się natychmiast, ma zamiar wrócić? Obudzę się, a on znowu będzie siedział w moim fotelu? W mojej sypialni? Ja pierniczę, przecież to jakiś absurd! Szantaż! No niech mi ktoś powie, czy to nie jest szantaż?
Sięgnął po widelec i wbił go w kawałek kurczaka pływającego w gęstym sosie na talerzu. Przecież to nie do przyjęcia w cywilizowanym świecie, żeby jakiś gość ubrany jak cudak, Gość w czerni, poprawił się szybko, właził człowiekowi do domu, do sypialni, zakłócał intymność i kazał podpisać jakieś bzdety! To jest – Rafał aż się gotował – to normalnie gwałt! No nazywajmy rzeczy po imieniu, żuł mściwie mięso, kim jest obcy człowiek, który ci włazi do chałupy, kiedy śpisz? Dolał ostrego sosu. O ile to w ogóle jest człowiek, przełknął kęs tak ostry, że aż z jego oka zaczęła płynąć łza. Rafał sięgnął po serwetkę, wytarł oczy, potem wysmarkał nos, a kiedy oderwał serwetkę od twarzy znieruchomiał. W tej cichej ulicy, gdzie ruch był symboliczny, pędził wprost na niego paskudny czarny SUV. Rafał widział skierowane na siebie reflektory i wyszczerzoną kratę chłodnicy. Nawet nie zdążył odłożyć serwetki, ani odsunąć się od stolika. Nic nie zdążył zrobić. Pomyślał tylko głupio o Annuszce, która rozlała olej słonecznikowy. A więc to tak?
SUV zatrzymał się dosłowie centymetr przed stolikiem. No, może dwa. Przez chwilę nikt się nie ruszał, potem rozległ się cichy szmer otwieranych drzwi od strony kierowcy. Student-kelner podszedł do Rafała. Kierowca SUVa wysiadł, na miękkich nogach postąpił dwa kroki i opadł ciężko na krzesło. Spojrzał Rafałowi prosto w oczy.
- Oszukać przeznaczenie – student przerwał milczenie. – Widzieliście to? Niezłe, jeśli ktoś lubi takie historie.
Spojrzał zaciekawiony na Rafała i jego niedoszłego oprawcę.
- Ale i tak się nie da. Podać coś? – zwrócił się do kierowcy.
- Wody – padła cicha odpowiedź.
Dasz fragment do szafy?
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością. Do wyboru do koloru.
OdpowiedzUsuńPrzyślij na margarithes@gmail.com plus biogram i foto
Usuń