Doszłam do wniosku - na podstawie obserwacji zachowań gatunku homo sapiens - że jego ulubionym zajęciem jest samooszukiwanie się. Przeciętny człowiek poświęca temu zajęciu maksimum wysiłku przy każdej, najprostszej czynności myślowej.
Ludzkość od zawsze trapią wielkie pytania o życie i śmierć, miłość i zdradę, sens i bezsens. Tymczasem wszelkich możliwych odpowiedzi udzielił sobie już wieki temu, ale nadal uparcie odmawia wyciągnięcia wniosków i wdrożenia ich w życie.
5.588,455-ta zdradzona kobieta będzie się łudzić, że jej luby potknął się tylko i przewrócił na tamtą panią (nawet jeśli gość się przewraca regularnie od paru ładnych lat), zrobiony w konia i puszczony z torbami mężczyzna będzie kombinował, że może to tylko kaprys jego lubej, bo tak naprawdę chciała zrobić coś całkiem innego i z pewnością jeszcze zrobi. Zakochana nastolatka (oby tylko nastolatka) wpatruje się w telefon jak wąż w ptaszynę wmawiając sobie, że on na pewno strasznie chce zadzwonić, tylko jest taki nieśmiały, a nieśmiały pryszczaty młodzieniec łudzi się, że ordynarny pustak spojrzy na niego kiedyś życzliwym okiem i dozna olśnienia.
Powszechnie wiadomo, że mężczyźni nie kłamią, bo im się nie chce (oraz zapominają co nakłamali). Jeśli kłamią to w szczegółach ("strasznie nudno było na tej delegacji, kochanie"). Przeważnie mówią prawdę, ale czemuś kobiety upierają się, że ta prawda musi brzmieć tak, jak one to sobie wymarzyły i staną na rzęsach, żeby usłyszeć dokładnie to, co chcą. Zwłaszcza jeśli słyszą coś innego.
Dla równowagi panom też zajmuje cała lata świetlne wyciągnięcie najprostszego wniosku, który się tka pod nos, jest oczywisty i nieunikniony.
Jesteśmy jakimś wadliwym gatunkiem. Kto widział, żeby słoń kombinował jak koń pod górę?
mam takie same obserwacje, jak Ty. Kobiety dorabiają teorie i słyszą to, co chcą słyszeć, a faceci nie słuchają wcale. I tak sobie żyją obok siebie. Na szczęśćie, nie wszyscy więc warto być w mniejszości.
OdpowiedzUsuńTak już jest. I chyba nawet nie warto tego zmieniać. Skoro oni mówią w końcu to co chcemy usłyszeć, a mimo wszystko w to wierzymy no to widocznie tak jest "dobrze";)
OdpowiedzUsuńWszyscy kłamią - dla rozrywki, dla chęci ukrycia czegoś, dla wzmocnienia wrażenia. To ostatnie to domena mężczyzn. Znasz człowieka, znasz opowieść i słyszysz ja po raz trzeci ze zdziwieniem odkrywając całkiem nowe fakty - napastnikiem nie był jeden podpity dresiarz ale stado wyszkolonych ninja, itp.itd. Po jakimś czasie opowiadający sam zaczyna wierzyć, że tak było naprawdę.
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony, jeśli chcę wyjść za pogromcę ninja to będę mu wierzyć, chocby przypominał budyń z kremem i nie potrafił wykonać skłonu w przód bez zginania kolan.
Rzeczywistość trzeba sobie naginać do potrzeb:)
Kłamstwo jest wpisane w otaczający nas świat, jeżeli od urodzenia jesteśmy nim bombardowani to niby jak mamy się mu oprzeć. Doszło do tego, że długo powtarzane kłamstwo staje się prawdą, no i mamy potem oczywistą oczywistość :/ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo mężczyźni zawsze mówią to co chcemy usłyszeć, jeśli nie powiedzą to męczymy dopóty, dopóki to co powiedział i to co pomyślałyśmy nie jest tym samym stwierdzeniem, ot cała filozofia...;-)
OdpowiedzUsuńJak świat światem , tak było , jest i będzie ;))Dlatego ja nie pytam , ale sama dochodzę faktów i wszystko jest jasne ;))
OdpowiedzUsuńtaka nasza natura :D
OdpowiedzUsuńhmmm, bohater pewnej powieści, niejaki Wuj Józef, przyłapany przez żonę z inną kobietą w miłosnych uściskach, oświadczył bez mrugnięcia okiem, że to nie on...
OdpowiedzUsuńI to było jedyne słuszne posunięcie :))
OdpowiedzUsuńHahahahaha przeczytałam komentarz powyżej i chyba zgodzę się , że to najlepsze posunięcie :):):) To jak z zasadami zlodzieja ,, jak Cię złapią za rękę to mów , że to nie Twoja ręka :):) Tak na marginesie , to nie wiem dlaczego ludzie tak sobie komplikują życie :):)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj tak trochę obok tematu, ale... Myślę, że to jest problem komunikacji w ogóle. Najpierw próbujemy dopasować do naszych własnych, jedynych i niepowtarzalnych myśli jakąś część wspólnego słownika, potem ta nasza wypowiedź leci sobie do odbiorcy, i tam jest odczytywana przez pryzmat jego doświadczeń, w jemu tylko właściwy sposób.
OdpowiedzUsuńOt, takie tłumaczenie przekładu z przekładu przekładu:)
Na szczęście, mimo licznych wszak ograniczeń, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie się tak do konca zrozumieć, to jednak jakoś się ze sobą dogadujemy:)
O Bożesz Drogi. Lubię Cię czytać bardzo - ale jak trywializujesz te stosunki damsko-męskie to się zastanawiam o co tu chodzi.
OdpowiedzUsuńKażdy jest inny, każdy układ jest inny, nie każdy "punk" wali w ryja i depcze cię po ziemi. Ja waliłem punków po ryju jak chcieli mi udowadniać, że chodząc w koszulce z nadrukiem hitlera jestem gorszy. Mylili się. Bo to była koszulka humorystyczna, którą z moim przyjacielem ze szkoły plastycznej wyprodukowaliśmy na zielonogórskie "winobranie" gdzie bez rachunków i papierów można było coś sprzedać. Zabawny melanż połączenia graficznych dwóch główek hitlera i podpis "duet modern talking" I tak dalej.
Ale większość miłych mi osób, które czytuje - a tu dają komentarze - ci wtóruje więc to jest mój ostatni komentarz.
pozdrawiam
ja tak ostatnio patrzę na stan mojego konta... jedynka i... nic... nic... nic... nic... nic... nic... nic znaczy zero, tak?... znaczy... mam milion! :))))))...
OdpowiedzUsuńBareyo, :) twierdzenie że "Każdy jest inny, każdy układ jest inny" uważam za tak samo trywialne jak wszystkie stereotypy, które w dużym nagromadzeniu umieściłam w tym poście. I zrobiłam to całkiem celowo.
OdpowiedzUsuńTezę, którą wysunęłam akurat tą pisaniną wygryzmoliłam czarno na białym na samym początku: na wszystkie "wielkie" pytania ludzkość odpowiedziała sobie setki lat temu i na różne sposoby. Nadal jednak nie przyjmuje tych odpowiedzi do wiadomości.
Nie usiłuję zdefiniować świata, bo to niewykonalne, a i ambicji takich nie mam. Nie piszę też o bardzo osobistych sprawach, myślach, bo te - z definicji - są osobiste. Dlatego to co piszę bywa uogólnieniem, a czasem przeciwnie czepiam się detalu jak pijany płota.
Ale przede wszystkim nie piszę, by wieszczyć, ale by posłuchać innych. Temat jest tylko pretekstem. No i dla mnie blog to zabawa :)
pkanalio! im więcej niców, tym więcej masz, to chyba dobrze? Gratuluję :)
Taa... sami sobie utrudniamy życie.. tym myśleniem, analizowaniem...
OdpowiedzUsuńBardzo prawdziwy tekst napisałaś :) mimo iż brzmi on zabawnie... jest pełen przykrej prawdy...
Miłego dnia :)
a ja nie wiem, co powiedzieć, chyba musiałabym użyć wielu epitetów, więc idę się napić herbaty :)
OdpowiedzUsuńZ tymi kłamstwami to naprawdę złożona sprawa. Wiele ludzi nie daje nam prawa do błędu. Niemówię o poważnych błędach typu zdrada, czy złamanie innego punktu Dekalogu. Ale o drobnych codziennych zapomnieniach, pomyłkach, zaniedbaniach. Przyznam się, to pomimo tego, że chcę naprawić swój błąd, dostaję mocniej lub słabiej po uszach. A nie przyznam się i cichaczem naprawię - jest wszystko ok.
OdpowiedzUsuńNatomiast oszukiwanie się latami, mówienie, że deszcz pada gdy ktoś pluje nam w oczy, tego nie popieram (wyszło mi... wyborczo :)))
po starej znajomości proszę, błagam wręcz zaoszczędź mi tych lat świetlnych wyciągania najprostszego wniosku co to się pcha pod nos i jest oczywisty i nieunikniony
OdpowiedzUsuńproszę oszczędź cierpień bo już prawie oszalały jestem
jeżli nie możesz tego ujawnić wszem i wobec to daj mi na priv
:D adekwatnie do sytuacji Er. Kłopot w komunikacji. Tak się składa, że kobiety "przegadują" problemy z kobietami, ale po mężczyznach na ogół spodziewają się, że oni się domyślą (z min, fochów, aluzji) choć to kompletnie irracjonalne.
OdpowiedzUsuńJak widzisz focha to pytaj o co chodzi (bardzo delikatnie oczywiście), bo czasem skutek (foch) jest daleki od przyczyny, że sam nie dojdziesz. No chyba, że właśnie po latach świetlnych dumania ;)