poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Magicznej granicy

50 zł. na minusie postanowiłam nie przekraczać :) Niech będzie te - 48 i starczy. Doświadczenie, którego efekt był nietrudny do przewidzenia prowadziłam od 3 lipca, czyli 5 tygodni. Tak, tak, gra losowa jest losowa, a do tego regulamin i bank zawsze wygrywa. Oczywiście jednostkom też się trafia, inaczej by nie było zabawy, jednak gra jest tak skonstruowana - przez matematyków, rzecz jasna - żeby szanse grających zminimalizować. Najogólniej rzecz ujmując jest za dużo kulek i za mało z nich się losuje. No, ale to poważna pozycja w budżecie każdego państwa. Dochody z gier są kolosalne.
Przy okazji dowiedziałam się, że pierwsze gry liczbowe wprowadzono w Chinach. Wcale mnie to nie dziwi. Pomysł powstał, kiedy któryś z licznych władców musiał wydać sporo pieniędzy na wojsko i tak już poszło. W Europie gry pojawiły się podobno we Włoszech po raz pierwszy w XVI w. Potem korzystało z tego pomysłu wielu władców, znów na wojsko. Nic dziwnego, że państwa mają monopol na gry i nie chcą się dzielić. Odpuściły za to inne zakłady, a ludzie najwyraźniej przepadają za zakładaniem się o wszystko. Ponieważ nie było u nas zakładów o imię dla royal baby, to imię do tej pory pozostaje dla mnie tajemnicą, bo nie chciało mi się czytać po "informacjach".
Buszując po portalach graczy przekonałam się, że ludzie stosują wszystkie możliwe podejścia, żeby wygrać: matematyczne, statystyczne, a nawet zaprzęgają do pracy sny, przeczucia, numerologię, astrologię i różne omamy ;) Rachunek prawdopodobieństwa jest jednak bezlitosny, a gra tak wymyślona, żeby zwyczajnie było trudno wygrać. Np. prawdopodobieństwo trafienia 10/10 w multi multi wynosi 1:8.911.711, w lotto ok. 1:14.000.000. To powinno robić wrażenie. Są też osoby, które grają tzw. systemami wydając na grę (jak opowiadają sprzedający w kolekturach) po kilkaset a nawet po kilka tysięcy zł. Toż to cały przemysł!
Moim zdaniem nie zwiększa się własnych szans na wygraną, bo gra jest losowa. Można spędzić godziny na dumaniu jak wygrać, albo wejść po drodze do kolektury i puścić jeden zakład z maszyny. Szanse są takie same, a wydatek mniejszy :)
Za to istnieje niezliczona mnogość teorii spiskowych o przekrętach totalizatora, który robi na złość poszczególnym graczom. Teorie dotyczą maszyny, kuleczek powlekanych tajemniczymi substancjami, drucików w kuleczkach, przyciąganiu przez tajemniczy atraktor i wreszcie montaż pokazywanego losowania. Otóż, moim zdaniem, niczego takiego nie potrzeba. Prawdopodobieństwo wystarcza :)

3 komentarze:

  1. Bardzo zgrabnie to ujęłaś, nie potrzeba nic więcej dodawać. Rzeczywiście, reguły rachunku prawdopodobieństwa wystarczą, żeby totalizator zawsze wygrywał. Potwierdziłaś to empirycznie kosztem 48 zł.
    Było trochę zabawy i trochę nadziei, bo przecież tak jak nie ma systemu wygrywającego, tak samo nie ma pewności, że grając prze pięć tygodni, przegra się pieniądze. Mogłaś wygrać miliony. Naprawdę mogłaś. Nie wynika z tego jednak, że trzeba próbować dalej :)
    Powodzenia w tworzeniu rytów naskalnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No....To ja tylko od przypadku do przypadku więc nie będę miała wyrzutów sumienia i dalej raz na jakiś czas z ulicy siup do budki i plask z maszyny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff... nareszcie...
    W życiu zagrałam tylko raz. w totolotka czy cóś. Mama mi kazała, bo 40- letni debiutant w totka, i to jeszcze w obcym mieście (byłyśmy we Wrocławiu) ma 100% szansy.
    Mój wynik - 0,00 trafienia.
    I to by było na tyle, dobranoc pani :-)

    OdpowiedzUsuń