Sezon wiosenny rozpoczęty. Trawka rośnie, ptaszki ćwierkają, muszki bzykają... i panowie z kosiarkami ruszyli w plener. A właściwie między domy. Czynią dokładnie to, co budowlańcy w dniu świra, czyli napierniczaja od bladego świtu. Czy kos zabrakło?
To niestety pokazuje skalę bezsenności, która trapi nasze społeczeństwo. No bo przecież gdyby taki jeden z drugim mógł spać, to by spał, a nie kury budził, czy nie tak, co?
Po pierwsze w samo południe to już trzeba wstać, gdyż "rano to jest tak gdzieś do pierwszej, bo później już nie". Po drugie kos zabrakło, gdyż podobno ludzie Macierewicza wykupili wszystkie i przekuwają aktualnie na sztorc. Rosjanie już w panice robią pod siebie.
Nie zabrakło, ale z kosą trzeba ostrożniej. Być może na prowadzenie kosiarek też przydałby się jakiś kurs - właśnie się dowiedziałam, że jakieś dziecko wpadło pod kosiarkę i nieźle poharatane zostało.
nienawidzę rytuału pierwszego odpalania kosiarki w nowym roku... zawsze ta sama paranoja... chechłanie sznurem /oczywiście bez skutku/, potem czyszczenie świecy /tak kilka cykli/, potem odwieczna dyskusja czy kupować nową świecę /puenta jest taka, że nikomu się nie chce/, potem znowu kilka cykli /chechłanie, czyszczenie/, znowu dyskusja... wreszcie kosiarka łaskawie zagada /"no, mówiłem, że świeca jest okay"/, ale że już jest ciemno, to na tym sesja się kończy... ale to dopiero za kilka tygodni... coś u Ciebie wcześnie zaczęli... pozdrawiać :))...
Kosy, srosy...panie! ja to dopiero mam życie! Zielone osiedle, pomiędzy ogródeczkami przycupnęły śliczniusie domeczki, uliczki kręte, osiedle z drogami jedynie wewnętrznymi - na uboczu, a wszędzie blisko...raj, raj po prostu! Nic bardziej mylnego - to przedsionek piekła! To własnie tutaj emeryci wstają z pianiem koguta i od rana rżną, koszą, dłutują, rąbią, stukają,skrzypią starymi bramami, starymi kolanami, pocierają, szlifują, odstukują, obdzierają, prowadza rozmowy "na trzy ogródki", nawet mięso na kotlety tłuką na gankach...UNIKAJCIE STARYCH CICHUTKICH OSIEDLI - tam życie kosiarek zaczyna się z pierwszym promieniem słońca.
Ale marudzicie. Kosiarki.... Mnie budzą drące się drozdy. Jak był jeden, była to "piękna muzyka". Teraz jest ich stadko. Zaczynają o koło 5 rano, potem dołączają wróble, następnie kosy i o 6 już nie można spać. Pierzaste mają taki power, że zagłuszają jadące niedaleko TIRY
No i walory estetyczne przy tym zanikają , bo nie ma to jak pół nagi rolnik dobrze umięśniony z kosą w dłoni wielkiej jak bochen chleba .... ehhh znika nam folklor wsi sielskiej , anielskiej ;))))
Kuźwa, w życiu nie kosiłam żadną kosiarką. Mój eks, jako człek ze wsi spokojnej i wesołej zawsze sik kosom, wzbudzając sensację i tłumek chłopów z petami w kącikach ust("panie, młody, a umi, siecze jak złoto"). Niestety, pewnego dnia podjął próbę wysieczenia darni razem z korzeniami (kontrakt na Euro) i złamał stylisko. Ponieważ teraz nie mieszkamy już razem, nie kosi wcale. Kiedy sąsiedzi dzwonią do służb miejskich, sąsiadka z dołu ogarnia to jakąś swoją kosiarką. A ja wspominam z rozrzewnieniem jedną z jego zalet. Niestety, niewystarczających do życia.
I dlatego dla skowronków powinna być pierwsza zmiana, a dla sów druga. W urzędach byłoby milej, gdyby taki urzędnik-sowa nie musiał się zrywać na siódmą.
To niestety pokazuje skalę bezsenności, która trapi nasze społeczeństwo. No bo przecież gdyby taki jeden z drugim mógł spać, to by spał, a nie kury budził, czy nie tak, co?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze w samo południe to już trzeba wstać, gdyż "rano to jest tak gdzieś do pierwszej, bo później już nie".
OdpowiedzUsuńPo drugie kos zabrakło, gdyż podobno ludzie Macierewicza wykupili wszystkie i przekuwają aktualnie na sztorc. Rosjanie już w panice robią pod siebie.
Nasz sąsiad to robił nożyczkami:)
OdpowiedzUsuńNie zabrakło, ale z kosą trzeba ostrożniej. Być może na prowadzenie kosiarek też przydałby się jakiś kurs - właśnie się dowiedziałam, że jakieś dziecko wpadło pod kosiarkę i nieźle poharatane zostało.
OdpowiedzUsuńa u nas ktoś dzień w dzień napierdziela trajzegą- nie wiem co to, ale mąż tak mówi, to pewnie wie-kosiarka to pikuś:)
OdpowiedzUsuńnienawidzę rytuału pierwszego odpalania kosiarki w nowym roku... zawsze ta sama paranoja... chechłanie sznurem /oczywiście bez skutku/, potem czyszczenie świecy /tak kilka cykli/, potem odwieczna dyskusja czy kupować nową świecę /puenta jest taka, że nikomu się nie chce/, potem znowu kilka cykli /chechłanie, czyszczenie/, znowu dyskusja... wreszcie kosiarka łaskawie zagada /"no, mówiłem, że świeca jest okay"/, ale że już jest ciemno, to na tym sesja się kończy...
OdpowiedzUsuńale to dopiero za kilka tygodni... coś u Ciebie wcześnie zaczęli...
pozdrawiać :))...
kosy sie stępiły, a teraz przyszła pora na słuch, do czego niechybnie doprowadzą poranne kosiarki;)
OdpowiedzUsuńhehehe, najbardziej lubia kosic, kiedy kladziemy Malego na popoludniowa drzemke:) ale my tez nie pozostajemy im dluzni, sami warczymy kosiarkami
OdpowiedzUsuńObsługa kosy wymaga znacznie większego mentalnego nakładu niż szusowanie kosiarką:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI śmieciarki słychać jakoś bardziej... A, to dlatego że zaczęłam przy otwartym oknie sypiać ;P mam za swoje hehe
OdpowiedzUsuńTroche wsytd, ale sie przyznam, ze ja tam wstaje przed kosiarzami;))
OdpowiedzUsuńKosy? Proszę Cię... kto z kosą wygra konkurs na najdroższą kosiarkę na osiedlu? Albo najlepszą? Albo najnowszą? Albo jakąkolwiek....
OdpowiedzUsuńKosy, srosy...panie! ja to dopiero mam życie! Zielone osiedle, pomiędzy ogródeczkami przycupnęły śliczniusie domeczki, uliczki kręte, osiedle z drogami jedynie wewnętrznymi - na uboczu, a wszędzie blisko...raj, raj po prostu!
OdpowiedzUsuńNic bardziej mylnego - to przedsionek piekła! To własnie tutaj emeryci wstają z pianiem koguta i od rana rżną, koszą, dłutują, rąbią, stukają,skrzypią starymi bramami, starymi kolanami, pocierają, szlifują, odstukują, obdzierają, prowadza rozmowy "na trzy ogródki", nawet mięso na kotlety tłuką na gankach...UNIKAJCIE STARYCH CICHUTKICH OSIEDLI - tam życie kosiarek zaczyna się z pierwszym promieniem słońca.
Mój mężczyzna kosi dopiero jak wstanie. czyli razem ze mną:)
OdpowiedzUsuńAle marudzicie. Kosiarki.... Mnie budzą drące się drozdy. Jak był jeden, była to "piękna muzyka". Teraz jest ich stadko. Zaczynają o koło 5 rano, potem dołączają wróble, następnie kosy i o 6 już nie można spać. Pierzaste mają taki power, że zagłuszają jadące niedaleko TIRY
OdpowiedzUsuńNo i walory estetyczne przy tym zanikają , bo nie ma to jak pół nagi rolnik dobrze umięśniony z kosą w dłoni wielkiej jak bochen chleba .... ehhh znika nam folklor wsi sielskiej , anielskiej ;))))
OdpowiedzUsuńKuźwa, w życiu nie kosiłam żadną kosiarką. Mój eks, jako człek ze wsi spokojnej i wesołej zawsze sik kosom, wzbudzając sensację i tłumek chłopów z petami w kącikach ust("panie, młody, a umi, siecze jak złoto"). Niestety, pewnego dnia podjął próbę wysieczenia darni razem z korzeniami (kontrakt na Euro) i złamał stylisko. Ponieważ teraz nie mieszkamy już razem, nie kosi wcale. Kiedy sąsiedzi dzwonią do służb miejskich, sąsiadka z dołu ogarnia to jakąś swoją kosiarką. A ja wspominam z rozrzewnieniem jedną z jego zalet. Niestety, niewystarczających do życia.
OdpowiedzUsuńI dlatego dla skowronków powinna być pierwsza zmiana, a dla sów druga. W urzędach byłoby milej, gdyby taki urzędnik-sowa nie musiał się zrywać na siódmą.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Komentarz miedzy dwoma Twoimi ostatnimi wpisami (łączący zacny element kosy i mądrych sentencji):
OdpowiedzUsuńBaba nie bita, kosa nie klepana. - to zaslyszane mądrości podkarpackie
A z uciążliwych o poranu - codzienne dostawy tirem towaru do Biedronki na wewnętrznej, malutkiej, mokotowskiej uliczce. Ratunku!
Mądrości ludowe to inna kategoria niż pseudofilozoficzne idiotyzmy :)
UsuńPrawda to, czyli jest pomysł na kolejny wpis. Ja mogę wspierać złotem ludowym z podkarpackiego i warmińsko mazurskiego ;).
UsuńMoi sąsiedzi potrafią z kolei od rana do nocy piłować drewno na zimę. Będzie mroźnie, oj mroźnie...
OdpowiedzUsuń