Będąc młodą księgarką przyszedł do mnie klient i zapytał czy mam nie te książkę, o której on myśli tylko całkiem inną. Nie tracąc rezonu, odparłam - zgodnie z prawdą - że mam całą kupę innych książek, więc nic tylko wybierać.
W przeciwieństwie do młodej lekarki honorarium czyli cena + VAT przyjmuję całkiem jawnie, bo się należy (na parapet nic już kłaść nie trzeba), a i twórczość oraz kulturę nie tylko osobistą wspiera.
Jako że taką odpowiedzią stanęłam frontem do klienta (młoda lekarka zwykła mawiać "stoję do pana otworem") - ale ja jednak, było nie było w kulturze robię więc mu front, a nie otwór pokazuję - klient ucieszył się bardzo i runął ku półce podpisanej wdzięcznie "rozwój wewnętrzny". Nachwaliwszy się mnie, że tak to pięknie nazwałam (a nie np czary i gusła albo psychologia, czemu byłby przeciwny) wdał się w długie wyjaśnianie na czym taki rozwój polega.
A że nie był to pierwszy klient, który lubi sobie w księgarni pogadać,doszłam do wniosku (po 3 pierwszych tygodniach), że praca (młodej) księgarki nie różni się znowu aż tak bardzo od pracy barmana :)
P.S. Najwięcej ludziska kupili książek dla dzieci. Ciekawe czy to tylko przerzucanie własnych czemuś niespełnionych ambicji czytelniczych, czy coś innego? Objaw, tak czy inaczej, pozytywny.
Ściskam Was w przerwie obiadowej ;)
Przypominam tylko: Będąc młoda księgarką na rubieży" :)))))
OdpowiedzUsuńbarman mniej książek dziecięcych widuje w pracy :)
OdpowiedzUsuńFrontem czy otworem, niby subtelna a jednak roznica:)))
OdpowiedzUsuńKsięgarze to jedni z milszych ludzi, tak mi podpowiadają moje doświadczenia.
OdpowiedzUsuńAni się nie zobaczysz, a ludzie będą do Ciebie ciągnęli jako na tą kozetkę psychologa ;-)
A swoją droga ja sama uwielbiam książki dla dzieci, a konkretnie ilustracje! Nie takie komputerowe animki, ale takie trochę dziwaczne.
Do zobaczenia (może kiedyś?!) :))
akurat za najmilszą grupę zawodową uważam weterynarzy /tych miejskich, od małych zwierząt/... ale to nie ma nic do rzeczy...
OdpowiedzUsuńkiedyś w Amsterdamie znalazłem księgarnię komiksową... prowadził ją autentyczny pasjonat... nie zbieram komiksów, ale mój kumpel nakupował cała stertę... potem jeszcze raz do niego poszliśmy, tak po prostu, pogadać...
i to był naprawdę akt wewnętrznego rozwoju /z finałem, jak to w Amsterdamie, w coffeshopie :)))/...
Tu nie ma w pobliżu coffeshopa:D Ale komiksy zamówione. Mam też fajną książkę (dla dzieci) o jamniku. Jest taka długa jak jamnik. Nie wiem, czy się z nią rozstanę ;)
OdpowiedzUsuńBo to widzisz , Młoda Księgarko, tak jest waśnie tendencja. Sami sobie rzadko (bo dziura w domowym budżecie), młodzież woli sama (jeśli już), a dzieci... wiadomo; mamo, tato kup książeczkę... no to kupują:)
OdpowiedzUsuńAleż ci zazdraszczam straszliwie:))) A co do książek dla dzieci, to myślę sobie, że one też powinny leżeć na rozwoju wewnętrznym bo dużo ludzi uważa, że jak dziecku kupi książeczkę to już wystarczająco zainwestowali w rozwój progenitury:)))
OdpowiedzUsuńco byśmy robili bez księgarni?? i to takich prawdziwych, gdzie można wziąć książkę w rękę i nawet powąchać.. (tak zawsze wącham nowe książki)
OdpowiedzUsuńDooobre. Czekamy na kolejne odcinki :D
OdpowiedzUsuńPzdr.
Witaj młoda księgarko ;) Dzieciom trzeba książki kupować , to może te dzieci na starość będą odwiedzały starą księgarkę ;)Zaczynam sobie wyobrażać siebie w księgarni i podoba mi się być barmanem z książką w ręku ... ;)))
OdpowiedzUsuńu mnie książki dla dzieci stoją w rzędzie, niektóre już mają ze 37 lat :P
OdpowiedzUsuńuwielbiam ksiązki dla dzieci, bo szybko się je czyta i można poćwiczyć dubbing;)
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Margo mam wiele książek z dzieciństwa i nawet bywam żałosna w nazywaniu ich swoimi przyjaciółmi :):):)Tak więc uznaję to zjawisko za pozytywne :) Zazdroszczę Ci .Tak po ludzku zazdroszczę zapachu księgarni i towarzystwa książek ... No i ludzi , bo z pewnością trafiają się bardzo ciekawe i zajmujące persony :):):)
OdpowiedzUsuńcała Polska czyta dzieciom, może akcja przyniosła skutek.
OdpowiedzUsuńOj, chyba musisz być bardzo zmęczona? "Będąc młodą księgarką przyszedł do mnie klient.." Z cytatu wynika, że to klient był młodą księgarką :)))
OdpowiedzUsuńKiedyś, kiedyś.... bardzo dawno temu były - jeszcze w PRL-u - bardzo fajni satyrycy, którzy w przeciwieństwie do nowych kabaretów (zwanych tak chyba żartobliwe) mieli poczucie humoru i inteligencję. Wtedy to w w Trójce leciały odcinki "Z pamiętnika młodej lekarki". Każdy odcinek zaczynał się od "Będąc młodą lekarka przyszedł do mnie pacjent... poem była historyjka właściwa (po drodze obowiążkowy łomot w ścieżce dźwiękowej, kiedy Młoda Lekarka usypiała pacjenta, następnie mlaskot, kiegy go operowała, a operaowała wszystko jak leci i na koniec maszyna do szycia turkotała, gdy pacjent był zszywany. Na pożegnania następowała uwaga, że klient może się odwdzęczyc koperta na parapecie. _Młodzieży przypomnę, że i wtedy służba zdrowia była "za darmo" ;)
OdpowiedzUsuńByły tez rewelacyjne słuchowiska Marcina Wolskiego o (diabelskich) Ziemniakach = totalna, hardcorowa fantasy :D
No i wszystko jasne. Młodzieży należy się wyjaśnienie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudownie z tą księgarnią :) Cieszę się, że idzie dobrze. Że frontem do klienta stoisz, a nie otworem :) I z książek dla dzieci też się cieszę. I z rozwoju wewnętrznego :)
OdpowiedzUsuńGratuluję. Szkoda, że ta Rwoja księgarnia tak daleko. Ale będzie to mój pierwszy punkt wycieczkowy jak tylko dane mi będzie do stolicy kiedyś dotrzeć.
...wiedziałem...w środę odwiedzę Szefową w pracy.
OdpowiedzUsuń...brrr...co to będzie?
No coś takiego! To Ty jeszcze zaglądasz? :)
OdpowiedzUsuń...z przerwami...i tęsknię za dobrymi,...czasami, a tak naprawdę za Szefową,hihihi...czy mnie poznasz?zobaczymy...
OdpowiedzUsuńLubię takie opowieści o klientach "od czapy" :) Takie osoby wnoszą powiew świeżości do pracy, choc czasem potrafią nieźle zdenerwować.
OdpowiedzUsuńNo i bardzo ładnie. Niech kupują. Oby jeszcze czytali, dzieciom, albo sobie, albo nawet kotu czasami... ;)
OdpowiedzUsuń