Podstawową zasadą narracji filmowej jest opowiadanie obrazem. Zgodnie z wszelkimi zasadami dialog powinien wzbogacać obraz, uzupełniać, a nie zastępować, a już na pewno nie chodzi o tłumaczenie, jak krowie na rozstajnych drogach.
Tłumaczenie słowem tego, co widzimy w obrazie to domena komentatorów sportowych i czasem, owszem nie powiem, nieustające pasmo radości dla widza. Ale w filmie nie o to chodzi. Choćby to był i serial telewizyjny.
Stwierdziłam ostatnio, że odkąd telefon komórkowy jest wszechobecny, stał się - dla leniwych scenarzystów - gwiazdą pierwszego planu. Bohaterowie właściwie nie muszą się spotykać, mogą wszystko omówić przez telefon. A jaka oszczędność! Kilka gadających głów, na dowolnej ulicy, wsiada, wysiada, wchodzi do sklepu, łazi bez sensu opowiadając sobie nawzajem akcję. Wyjaśniają zagadki, relacjonują psychologię poszczególnych postaci, odsłaniają mroczne zakamarki ich duszy... słowem obrabianie tyłka przez telefon urosło do rangi narracji filmowej.
Ach... kiedyś biały telefon stał na stoliku i wiadomo było, że nie na byle stoliku stoi taki telefon. A jak dryndnął, to groza zawisała w powietrzu i człowiek czekał, że coś się wydarzy. No chyba, że to była komedia romantyczna.
No koniec świata !! Toz wiem , że napisałam hahahahahahaha jak znam życie to pewnie wcisnełam podgląd i podziwiałam to co nabazgroliłam :):):) Pisałam , że mam fobię i cierpię męki , gdy mam rozmawiać i w ogóle odbierać telefon :):):) A pisanie smsów to dla mnie horror :) W związku z powyższym stwierdzam , że się nadaję do czasów kina niemego :):):):)
OdpowiedzUsuńA już wiem , ja zapomniałam o tym kodzie :):):):)
OdpowiedzUsuńZlikwidowałam konieczność wpisywania kodu dla ułatwienia życia. Zobaczymy jak się sprawuje :)
OdpowiedzUsuń